Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2012, 12:22   #7
Olian
 
Olian's Avatar
 
Reputacja: 1 Olian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skał
Promienie Słońca dobijającego już do południa, wleciały nagle przez okno i dotarły do Nathaya, rażąc go po oczach. Na moment sparaliżowany, starał sobie przypomnieć wczorajszy wieczór... niestety nadmierna ilość piwa i wina sprawiła, że w jego pamięci nie pozostało nic co mogło by wyjaśnić to gdzie się teraz znajduje. Ewidentnie nie było to jego mieszkanie - zupełnie inny wystrój, inny układ pokoi i ogólnie nie czuł się tu swobodnie. Jednak jego mózgownica zaczęła działać, gdy tylko ktoś dotknął delikatnie jego łydki. Obrócił się szybko w drugą stronę i zobaczył niewiastę. Piękną kobietę, którą poznał wczoraj w karczmie.
~ Ach tak...~ pomyślał Nathay.

Wszystko było jasne. Już dokładnie wiedział gdzie jest i co tu robi. Korzystając z okazji, że jego kochanka spała jak nieżywa, błyskawicznie wyskoczył z łóżka, nie robiąc przy tym dużo hałasu. Ubrał spodnie i koszulę leżące na ziemi i zaczął stąpać na palcach w stronę wyjścia. Ale w jego ślepiach pojawił się widok kilku srebrnych monet leżących na małym stoliku, który znajdował się w rogu pokoju. Bezzwłocznie udał się w tamą stronę, nadal stawiając powolne i ciche kroki. Będąc już na miejscu zabrał czym prędzej małą sumę i obracając się na pięcie ruszył w kierunku drzwi, zabierając dodatkowo po drodze niedopitą butelkę wina. Wychodząc bezgłośnie otworzył drzwi i równie bezdźwięcznie je zamknął... był znowu wolny.

Przechadzając sobie po mieście uświadomi sobie, że miał się gdzieś udać... tylko nie pamiętał za bardzo gdzie. Uznał te myśli za symptom bólu głowy, który dręczył nieustannie jego łepetynę. Stwierdził, że nie ma jakiegokolwiek sensu włóczyć się po mieście, postanowił udać się do swego domu i wyspać się porządnie, gdyż dzisiejsza noc spędził w towarzystwie kochanki.
Jego chałupa nie należała do największych i najschludniejszych. Mała posiadłość była jednak dla niego miejscem idealnym na odpoczynek, wyciszenie i przemyślanie dręczących go spraw... Tym razem jednak nie miał zamiaru głowić się nad swymi myślami. Jedyne czego pragnął w tej chwili była drzemka w jego łożu. Dlatego ruszył szybszym krokiem, aby czym prędzej znaleźć się w objęciach snu. Jego lokum wyłoniło się nagle zza rogu... uradowany tym widokiem Nathay szedł jeszcze szybciej, a wręcz pobiegł do swej chaty. Drzwi otworzył z hukiem, które odbijając się od ściany samoistnie się zamknęły. Nie bacząc na lekki bałagan w pokoju wskoczył na łóżko.

Leżał już nie małą chwilę, ale coś nie dawało mu spać. W okolicach tyłka było coś nie należącego do elementów budowy łóżka... kawałek papieru. Wyciągnął go szybko i już miał go wyrzucić w kąt pomieszczenie, ale nagłówek zapisanego pergaminu - „ZAPROSZENIE” wywołało natychmiastową reakcję w mózgu jak i w ciele Nathaya. Podskoczył szybko do góry i wydostał się z łoża... Potrzeba snu ustąpiła teraz miejsca chęci znalezienia sztyletu. Poszukując swej broni ubrał się w swą starą skórznie. Odnalazł dodatkowo krótki miecz i kuszę, którą założył na plecy razem z kołczanem, w którym znajdowało się kilkanaście bełtów. Jednak sztyletu nadal nie dzierżył w ręce. Lecący szybko czas nie pomagał... było już blisko do owego spotkania w karczmie „cichy kącik”. Lecz bez swego sztyletu nie miał zamiaru ruszać się z miejsca. Po chwili poszukiwań odnalazł to czego szukał. Nie tracąc więcej czasu wsunął go do pokrowca i zawiesił na skórzanym pasie. Gotowy mógł wyruszać do wyznaczonego miejsca, zabrał po drodze butelkę wina i wybiegł ze swego mieszkania.

Na jego szczęście do „cichego kącika” nie miał daleko, a fakt, że znał kilka skrótów ułatwia sprawę. Biegnąc tak w odpowiednim kierunku, poprawił swe brązowawe włosy, które idealnie podkreślały ciemnobrązowe oczy. Po chwili znalazł się przed oberżą. Nie czekając chwili dłużej wszedł do tawerny... Nieznośna cisza i pustka uderzyły w Nathaya. Od karczmy oczekiwał gości... od gości gwaru... od gwaru nastroju który panuje w takich miejscach. Ale nie miał ochoty się nad tym zastanawiać. Do jego uszu dotarło jednak chrapanie. Gruby jegomość, najwyraźniej podobnie jak Nathay miał ciężką noc... Bądź co bądź, podszedł do lady i pokazał właścicielowi zaproszenie. Ten bez słowa wylazł zza kontuaru i otworzył klapę w podłodze. Bez zastanowienia Nathay wszedł do piwnicy. Słysząc cichą, a z każdym krokiem coraz głośniejszą rozmowę pobiegł w stronę, z której owe dźwięki pochodziły. Wbiegł do sali wypełnionej kilkoma osobami. Oparł się o ścianę i popijając wino czekał na rozwój sprawy.
 
__________________
"Wyobraźnia, a nie inwencja, jest najwyższym władcą sztuki - i życia." - Joseph Conrad
Olian jest offline