Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2012, 19:40   #10
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
W malowniczym miasteczku Bergsburg


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eDd-GXkMrJs[/MEDIA]


Folger był człowiekiem, który znał swą wartość. Cenił swe umiejętności, ufał kamratom i wiedział również kiedy wpadł w gówno. A ta sytuacja wyglądała mu na wielkie gówno.

"Trzech skurwieli na balkonie, dwaj blokują jadalnię, brodacze obstawiają wyjście na ulice" - dumał tłuścioch.

Z jego twarzy nie schodził przymilny uśmieszek, nawet gdy Ivein rzucił w ich kierunku mięsem. Trzymał jednak kurczowo drewniany zydel, jak kapłan Sigmara monstrancję ku chwale Imperium. Grubas zdawał sobie jednak sprawę z beznadziejności sytuacji.

Sprawy toczyły się szybko. Ja zwykle za szybko.

Kaprawy człek, który trzymał na wyciągnięcie miecza małą Panią Ulrykę spowodował, że wytatuowany Julius jak buhaj ruszył w jego kierunku. Nie zważając na nic. Folger wiedział, że nic go nie zatrzyma.

- Łachudro! - warknął ściskając mocno dłonie, aż węzły mięśni o mało nie wyszły na wierzch. - To jest MOJA matka!

Mimowolnie Shmidtowie, mimo iż obsrani nie na żarty, parsknęli śmiechem.


***


"Jeden mechanizm, jedna drużyna, dobrzy są" - tłuścioch potrafił oddać też cesarzowi co cesarskie.

Chciał się poddać, naprawdę chciał, ale i tym razem Khaine, Pan Morderców wysłuchał jego niemych błagań.

Bowiem oto na jego oczach mechanizm się zepsuł.

Oto, jeden z brodaczy zamiast warować przy wyjściu ze stołówki ruszył w kierunku Razga. Brwi Folgera uniosły się ku górze, gdy wreszcie zrozumiał. "Chce pyszałek dostać półorka..."

Półrok nie był w ciemię bity niskim zamachem zaatakował krasnoluda, który potężnym kryciem zasłonił się przed korbaczem. Aż drzewce zachrupało. Przeciwnicy związali się walką na śmierć i życie.

Ale to nie gniew krasnoluda był sprawką Khaine'a. Za tajemną sprawą Pana Śmierci dwaj mężczyźni na balkonie, Archibald z Iveinem, którzy do tej pory celowali w nich kuszami zniknęli w korytarzyku prowadzącym na dół. Na podwyższeniu został osamotniony halfling z procą.

- Teeeraaaz!! - wrzasnął gruby i jak szaleniec rzucił w kierunku wyjścia do stołówki. Koło niego przeleciał kamień z procy niziołka nie czyniąc żadnej szkody.

"Partacz" - skwitował ze złośliwym tłuścioch.

Za nim jak sen złoty pomknęli Shmidtowie i Wyjec.

Naprzeciw wybiegł im drugi z krasnoludów ze stalowym toporzyskiem. Folger zasłonił się zydlem, który prysł na drobne drzazgi, ale uratował przed stratą głowy. Gdzieś Wyjec zawył jak zarzynane zwierzę. Widać Gotte też nie marnował czasu.

Drugiego ciosu Folger nie zdążył uniknąć, krasnolud był po prostu za dobry. Tłuścioch zasłonił się lewą dłonią i stracił dwa place...

Ale droga ku wolności była otwarta. Wybiegli na ulice. Za sobą mokry od potu i krwi Folger słyszał odgłosy pogoni, zdyszane oddechy Wyjca, krzyki Żaka i tupot buciorów Shmidtów.

Skręcili w lewo. Na główną arterię Bergsdorfu, którą tętniła popołudniowym życiem. Przed nimi przesuwał się kolorowy tłum mieszczuchów, wozów konnych. Na szczęście nigdzie nie było straży.

Pogoń trwała. Była blisko.

Przez drogę przejeżdżał właśnie drabiniasty wóz pełen główek kapusty.

- Byle do niego! - Gruby dodawał ducha kompanom. Wozak jeszcze nic nie dostrzegał.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 16-03-2012 o 19:55.
kymil jest offline