Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2012, 00:27   #23
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Żołnierze wysypali się z promu błyskawicznie i bez rozkazu rozeszli na wszystkie strony, zabezpieczając całe otoczenie. Gaspar był z nich dumny. Z początku wszystko wydawało się w porządku. Bazę zalegała cisza i nie było widać żadnego ruchu, oprócz miotanych wiatrem ziarenek piasku. Niestety nie było widać też śladów życia. Udało im się natomiast trafić na ślady śmierci. Ilość ciał sugerowała raczej bitwę niż masakrę i była nadzieja, że przynajmniej część personelu bazy ocalała wewnątrz. Baroneta Cametona interesowały stopnie poległych, Martineza raczej to, od czego zginęli. Cenę za ich ciekawość poniósł kto inny. Ciało poległego Ukara eksplodowało, a zaraz potem powietrze przeszyły pociski. Nie było nawet czasu, żeby zorientować się w sytuacji. Wszyscy, jak na komendę przypadli do najbliższych osłon, kryjąc się za nimi. Spora część odpowiedziała ogniem, nim można było ustalić z kim mają do czynienia. Gaspar miał skląć ich solidnie, ale decyzja okazała się słuszna - atakowali Ukarowie.
- Meldować się! - zarządził przez skrzekotkę, zaraz po wypuszczeniu pierwszej serii.
- Fred, nic mi nie jest.
- Sanders, w porządku.
- Gates, żyję.
...
- Dave?!
- Dave dostał wybuchem... chyba się rusza - zameldowała Hannah.
Porucznik zaklął pod nosem, ale w końcu udało mu się zorientować w sytuacji i namierzył wszystkich swoich podkomendnych. Puścił dłuższą serię i pędem udał się do Hanny.
- Masz, osłaniaj mnie - rozkazał, oddając jej swój karabin. Starając się trzymać jak najbliżej ziemi pobiegł do leżącego Blackstona i zasłonił go swoim ciałem. Rzeczywiście oddychał i nawet był przytomny, choć nie wyglądał najlepiej. Gaspar chwycił go pod pachy i zaczął ciągnąć w stronę najbliższej większej osłony. Znał ryzyko, ale musiał zaufać swojemu pancerzowi.

Na chwilę sytuacja się uspokoiła, ale tylko po to, żeby zaraz się pogorszyć. Nie dość, że byli atakowani z dwóch stron, to jeszcze kurzawa ograniczała widoczność. Dało się natomiast ustalić, że roboty należą do systemów defensywnych bazy, a nie do rebeliantów. Zawsze to jakaś pociecha.
- Wszyscy kryć się! Niech się wystrzelają nawzajem! - wrzasnął Martinez, szukając dostatecznie bezpiecznej kryjówki dla niemałej przecież grupy ludzi.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline