Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2012, 23:13   #116
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Świat skończył się tymczasowo dokładnie w chwili, gdy pociski wpakowano prosto w jego pierś. Dobrze, że to właśnie te były tak celne, nie zaś ten, który musnął jego głowę. Thomson znalazł się nagle na ziemi, nie do końca rozumiejąc co się stało. Oberwał już wcześniej w kamizelkę, wiedział jak nieprzyjemne to uczucie. Dzięki bogu, że te sukinsyny strzelały tak celnie. Broń z tłumikiem nie miała takiej mocy, aby przebić kevlar, za to ich ostrzał zaskoczył go kompletnie, choć wydawało mu się jeszcze chwilę wcześniej, że był przygotowany.
Najwyraźniej jego nerwy szlag trafił ostatnimi czasy. Szok przeszedł przez jego ciało, ustępując bardzo powoli. Nawet nie pamiętał chwili, w której Liberty pomogła mu wstać i dojść do Humvee, którym Marie podjechała całkiem blisko. Szczegóły wracały powoli, powoli także rejestrował otoczenie. Wybuchy, zgrzyt, jakiś krzyk wzywający pomocy.
Dotknął policzka, a gdy zabrał z niego rękę, była już cała czerwona. Nigdy nie był na wojnie, ale teraz w pełni potrafił ją sobie wyobrazić. To nie była strzelanina z gangiem handlarzy heroiną.

Zmysły wreszcie zaczęły wracać na swoje miejsce. Dostrzegł płonący helikopter, nie mając pojęcia kiedy się tam znalazł. Zobaczył też Swena prowadzącego z trudem jakiegoś jeńca, który najwyraźniej ledwo już dychał. I Greena, zwijającego się z bólu i błagającego o pomoc.
A wydawało mu się, że stracił tylko kilka chwil.
Zaklął, co było jego własnym sposobem na próbę głosu. Płuca zaprotestowały. Żebra mógł mieć pęknięte albo nawet złamane, tylko głupi liczyłby na to, że jedynie są obtłuczone. Z trudem zdjął kamizelkę, chwilowo chyba nikt do nich nie pruł z karabinów maszynowych. Pomacał się ostrożnie. Nie miał pojęcia jak to się nawet leczy.
- Przydałaby się wódka.
Splunął na ziemię, ale krew na jego szczęście nie była zabarwiona czerwienią. Może jeszcze pożyje kilka chwil dłużej.

Nie wiedział co chwilo mógłby zrobić. Pojawiła się w polu widzenia jeszcze ta kobieta z wozu Swena, kierując się do więźnia. Przesłuchanie, tak, to był dobry pomysł, zwłaszcza, że koleś wyglądał tak, jakby miał nie pożyć już zbyt długo. Thomson także miał ochotę dowiedzieć się kilku rzeczy, ale nie był w stanie mówić, a co dopiero prowadzić przesłuchania. Miał nadzieję, że ta babka zna się na rzeczy, chociaż nie miał cholernego pojęcia dlaczego tamci ją ze sobą wieźli i kim była. Na pieprzonych samarytan w końcu nigdy nie wyglądali. A jeszcze bardziej zastanawiało go po co im do diabła nieprzytomny Indianin.
Zwlókł się z siedzenia Humvee, dając Montrose znać, że wszystko z nim w porządku, a przynajmniej, że pożyje jeszcze trochę. Nie miał zamiaru opuścić przesłuchania. Greenowi posłał tylko współczujące spojrzenie. Nie mógł mu pomóc, nie tak, żeby przeżył. Pociągnąć za spust już mógł, jeśli szczepionka nie podziała a Jorgensten nagle straci jaja. Oglądanie znajomej mordy, która zamienia się w jednego z nich, nie było niczym przyjemnym.
 
Widz jest offline