Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2012, 20:20   #4
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- Wstawajcie Stragosie, rycerzowi nie przystoi się tyle wylegiwać ! - podstarzała gospodyni wparowała do sypialni paladyna w iście bojowym nastroju, którego mógł pozazdrościć jej niejeden barbarzyńca. Spod pożółkłego czepka wystawały jej siwe kosmyki włosów, tworząc godziwą ramę dla jej pomarszczonej niczym ogara bojowego twarzy.
Wybałuszyła oczy i otworzyła szeroko usta, odsłaniając swe iście wojskowe [ co drugi wystąp ] uzębienie, widząc ubranego już Stragosa zasiadającego przy prostym sekretarzyku w kącie izby.
- I nic nie mówicie ? Sama mam zgadywać, kiedy podać śniadanie ?- warknęła gestykulując przy tym zamaszyście - Chcecie mnie wykończyć chłopcze ?
Mężczyzna uśmiechnął się bezradnie przymrużając oczy. Choć Rossa tworzyła pozory oschłej i wulgarnej wypływało to jedynie z troski jak i potrzeby wypełniania swych obowiązków. Samemu paladynowi przypominała nieco matkę, która ile by lat nie miał, otaczała go opieką uważając, iż nawet z trzydziestką na karku nie potrafi należcie o siebie zadbać. Kobieta dbała o domostwo, gotowała i zajmowała się drobnymi zakupami. Wybuchała irytacją przy choćby najmniejszym odchyleniu od grafiku swych zadań. Pomimo, że nie przywykł do tego typu udogodnień starał się nie protestować ale i nie robić kobiecie więcej roboty. Wszystko by tylko czuła się potrzebną i wzorową panią domu.
- Z chęcią zjadłbym nieco jajecznicy, Rosso. Byłabyś tak dobra ?- przemówił łagodnie, powracając wzrokiem do przeglądania listów.
- Jajecznicy się paniczowi zachciało, psia morda... Ehh, dobrze. Niech będzie, ale następnym razem zejdźcie i powiedzcie, że już nie śpicie. - mruknęła udobruchana wycierając dłonie w ścierę przewieszoną za pas.
- Dobrze, wybacz Rosso. Po śniadaniu wychodzę.
- Że co ? To po cholerę żem dźwigała to wszystko z targu, co ? Obiad gotować miałam !
- wywróciła oczami wznosząc dłonie ku niebu.
Stargos milczał, pozwalając kobiecie wygłosić kilka kolejnych tyrad na temat jego nieodpowiedzialności, zmienności, jej niedoli w tym domostwie i niedocenianiu jej kuchni. Po wszystkim, ciskając przekleństwami pod nosem udała się na parter domu przygotować posiłek.
List otrzymany od głównej kapłanki świątyni Selune nieco zaniepokoił mężczyznę. Na tyle, że kolejne gromy ciskane z ust gospodyni w jego stronę zdawały się brzęczeniem muchy po drugiej stronie jego domostwa. ~Czemu list ? Bywam tam niemal codziennie...~.
Oficjalny ton listu nakłonił go do przygotowania pełnego rynsztunku. Nowej , połyskującej zbroi , która w przeciwieństwie do poprzedniej nie cuchnęła Brunatnymi Moczarami i wydawała się odpowiednia do [ jak podejrzewał ] oficjalnej wizyty u duchowej przewodniczki świątyni.
Wraz z jajecznicą do pokoju wparowały kolejne narzekania gospodyni - a to na pogodę i ból w kościach nią wywołany, a to na nieuporządkowane łóżko, a to o ociąganie się przy śniadaniu. "Moja jajecznica smakuje dobrze na ciepło, do jasnej cholery ! Już się zajmę tym łóżkiem, jedzcie no Stragosie !"wrzeszczała, aż ściany drżały.
Wraz z wyjściem Rossy komnatę opuściły również czarne chmury. Po zakończeniu rozpoczętych przed wejściem Rossy spraw, Stragos przywdział swój pancerz. Przełożył przez ramię rzemyk podtrzymujący stalową tarcze, na której białej powierzchni wymalowany był symbol Selune - para oczu otoczona siedmioma gwiazdami, oraz przy użyciu odpowiedniego uchwytu podczepił buzdygan do pasa.
- Dobrego dnia Rosso -rzucił w kierunku kuchni wychodząc.
- A cholera by go...
Zatrzasnął za sobą drzwi.
Domostwo, przydzielone Stragosowi po pasowaniu na rycerza ulokowane było w jednej z najbezpieczniejszych dzielnic w mieście. Zapewniało to sąsiedztwo jednego z posterunków straży miejskiej.
Paladynowi trudno było odnaleźć się w nowej jak dla niego sytuacji. Choć pochodził ze stolicy, jedenaście lat służby na Brunatnych Moczarach odcisnęło na nim swe piętno. Złowrogie porykiwanie bestii z bagien zastąpiły wrzaski tłumów wypełniających, zdawało się po same brzegi, ulicę Velprintalaru. Twarze, które widywał codziennie zastąpił ocean nieznajomych, bezkształtnych pyszczydeł spoglądających na niego z zazdrością bądź całkowitą obojętnością. Ludzie ocierali się o siebie, krzyżowali swoje szlaki - nie jak w Upodlisku, gdzie każdy uważał się za wyrzutka i starał nie odsłaniać przed drugim człowiekiem zbyt bardzo.
Zastanawiało go teraz czy stolica zawsze była takim miejscem , czy też jego pamieć płatała mu figla, pozwalając zapamiętać jedynie ciepło rodzinnego domu, zapach matczynych wypieków i błogi spokój, który jako młody chłopak odnalazł w świątyni Selune.
- Taka sama dzicz, jedynie drzewa ciszej szumią...- westchnął, po czym ruszył przez ulicę w kierunku świątyni, obejmując ramieniem zdobiony hełm zbroi.

+-+-+

- Krrwa rceszrz! Paczżcie obrni jo rcerz! Klecha chce sta-anć przciw Czrwnemu -garowi! Noo chodź dziadu - krzyknął mężczyzna na widok brodacza, opierając niepewnie dłoń na rękojeści ostrza.
Stragos uśmiechnął się lekko, pozwalając kapłance skryć się za swymi plecami. W osobie najemnika widział jednego “ze swoich chłopców”. Strażnikom Szarego Fortu nie raz zdarzało się wypic o kilka kufli za dużo i urządzać burdy w “Upodlisku” - jak nazywali wioskę położoną nieopodal fortu. Postawa najemnika przywoływała wspomnienia... Bowiem każdy z chłopców , sfrustrowany uciążliwą służbą na Brunatnych Moczarach, kiedy przyszło co do czego widział w sobie tego, który ma prawo powiedzieć NIE i robić co mu się podoba.
- Dziadu ? - pokiwał lekko głową i uśmiechnął się do własnych myśli - Widzę , że jesteście najemnikiem mój panie , co ? - wskazał podbródkiem herb na stroju mężczyzny. -Daleko was wyniosło od doków, a powiadają, że lepszych burdeli nie znajdziecie w całym mieście. To jednak - wskazał palcem świątynie - Jest nieco inny przybytek. Pozwólcie , że wskaże wam coś bardziej odpowiedniego, a wieczorem jeśli pozwolicie ugoszczę dzbanem wina … Na pewno znacie historie, które ucieszą ucho każdego poszukiwacza przygód, czy nawet tak zgorzkniałęgo rycerza jak ja.
Najemnik zabulgotał coś pod nosem, co miało zapewne imitować zastanowienie, chwilową aktywację mózgu niestety poprzedzoną nagłym powrotem treści żołądkowej do gardła, co ten skrzętnie zamaskował zakryciem ust dłonią, po czym przetarcie nią brody niby sprawdzając zarost... Tak, czy czasem nie uciekł od zeszłego wieczoru.
- A-ale ja ni chsze do burdlu... Ja chcsz tylko mijłoścji! Nikt mni khrwa ni rozumie... Klecho jo tu miłoścji przyszł szukać!
Stragos zbliżył się ostrożnie do mężczyzny i pewnie ułożył swoja dłoń na jego ramieniu.
- Życie najemnika pełne jest wyrzeczeń , nieprawdaż ? - przemówił najpoważniejszym tonem na jaki w komicznej sytuacji było go stac. - Tutaj jednak miłości nie odnajdziecie, dobry człowieku. Zresztą... kapłanka ? Pomyślcie sami jake uciązliwe by to było ? Wy , wiecznie niesieni przez wiatr w potrzebie bohaterskich działań, a wasza kobieta uwięziona tutaj, w tym białym domu ? - pokręcił ze współczuciem głową. - Skąd pochodzicie, żołnierzu ?
Mężczyzna odrzucił ramię rycerza i niemal popluł go tym, co zalegało mu wciąż w gardle szykując kolejną tyradę.
- Nje! Jstś takji sam jak krwa inni! Spadaj gadać kzania w kośćle! Ja zab*hic*ram swją panią i ni-ic ci do tego! K-chanie idźi-iemyy! - Wykrzyczał, po czym złapał kapłankę pod rękę chcąc wyciągnąć ją z bram świątyni.
Stragos ustąpił drogi najemnikowi, przepuszczając go w kierunku kapłanki. Kiedy tylko jednak odwrócił się plecami do paladyna, ten wymierzył mu pełen “zrozumienia” i “miłosierdzia” cios w potylicę.
- Tutaj sobie chyba odpoczniecie żołnierzu...
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 26-03-2012 o 20:34.
Mizuki jest offline