Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2012, 11:00   #6
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Ciemność. Nieprzeniknione odmęty mroku otaczające cały świat. Brak światła, brak widoczności, brak nadziei... Otworzył oczy. Zaspał? Nie. Już nie mógłby zbyt długo spać.
Czuł kujący ból w prawej ręce. Dziwne. Nie powinien go odczuwać. W końcu jej nie miał. Co dzień nawiedzało go to urojenie. Co dzień przestawało gdy uświadamiał sobie, że metal nie jest w stanie nic czuć. Że jest to nie możliwe. Za każdym razem.
Ragnar usiadł na swym łóżku i podrapał się po swej gęstej, rudej brodzie spoglądając na żelazną protezę widniejącą mu zamiast prawicy. Ciągle miał nadzieję, że po przebudzeniu ujrzy swą naturalną dłoń. Że był to tylko zły sen, który właśnie dobiegł końca. Że wszystko znów jest normalne... Nie było. Metalowa kończyna zwisała bezwiednie ku ziemi, ciężkie płyty przymocowane nitami do obojczyka wdzierały mu się w skórę, a małe, błękitne strumyki żelaza wpływały mu w żyły. Poruszył palcami po czym podniósł dłoń na wysokość oczu patrząc się tępo na tą parodię krasnoludzkiego ciała. Westchnął ciężko i ruszył do stolika napić się trochę piwa które stało w dzbanku. Spojrzał przez okno. Świt dopiero co wstawał, ludzie jeszcze w większości nie myśleli by budzić się ze snu, jeno nieliczni krzątali się po ulicach.
Po porannej toalecie i zjedzonym obfitym śniadaniu przyodział swą zbroję i uniform. Nie lubił opuszczać domu bez owej ochrony. Nie dość, że czuł się bezpiecznie, wszak chronić go miała przed ranami śmiertelnymi, to jeszcze chroniła go przed ciekawskimi spojrzeniami ludzi i elfów. Pancerz nie lichej roboty idealnie maskował ułomność brodacza ściśle przylegając do mechanicznego ramienia i stapiając wizualnie w jedną całość. Pochwycił Smokobójcę i wychodząc zamknął drzwi na klucz. Mieszkał sam, żył sam i jak sądził umrze też w samotności.

Do pałacu nie miał dalekiej drogi. W sam raz by rozruszać zaspane jeszcze kości i obudzić swe mięśnie. Przechadzając się jeszcze nie zatłoczonymi uliczkami mógłby podziwiać nie tuzinkową urodę architektury miasta jak i przepiękny pałac widoczny na horyzoncie. Kiedyś to go nawet cieszyło.
Nim dotarł do pałacu zauważył coś co go zaciekawiło i z lekka zaniepokoiło. Mężczyzna w berecie już od dłuższego czasu szedł za nim, ewidentnie go śledząc. Już postanowił się odwrócić i skonfrontować się z nim twarzą w twarz gdy nagle w coś uderzył. Z powodu swego nie przyzwyczajenia do nowej masy i przemieszczonego środka ciężkości, małe zachwianie równowagi zakończyło się upadkiem na tyłek.
- Do pieruna. - szepnął pod nosem i wstał zdezorientowany. Toć to przed nim nic nie było. Wyciągnął powoli dłoń by po chwili natknąć opór nie do sforsowania. Jakaś niewidzialna ściana blokowała mu wejście do zamku. - Cholerna magia – zaklął pod nosem i odwrócił się w stronę szpiega który właśnie doszedł do wniosku, że lepiej się ewakuować. - Oż ty gagatku... jeśliś w to zamieszany, to urwę ci nogi z dupy tuż przy samej głowie. A potem naprawisz mi zamek. - warczał do siebie pod nosem idąc za odchodzącym mężczyzną.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline