Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 00:31   #12
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ile to już dni? Straciłem rachubę, może powinienem gdzieś to zapisywać? Dotrwać do następnego dnia tak już chyba tylko z przyzwyczajenia.

Nie przeszkadzał mu ani smród niedomytych ciał, uryny, gnijącego jedzenia. Chyba nikomu tu na tej łajbie nie przeszkadzały takie drobnostki. Bolał go kręgosłup. W tym zawszonym pomieszczeniu nie szło się wyprostować więc jak już znalazł dogodny dla siebie kąt i wygodną pozycję wolał ją już zachować jak najdłużej dla siebie.
Pomagało kołysanie, przynajmniej jemu. Wiele czasu spędził na morskich szlakach, kołysanie przywołało przyjemne wspomnienia. Przed zaśnięciem było to wręcz niezbędne. Pod powiekami majaczyły mu się sny, o tym jak idzie za rękę z LI, jak bawi się z synami. Ostrze bagnetu tnie bezlitośnie delikatną skórę bezbronnego… .
- Boże! Nie! - krzyk wyrwał mu się z ust pośród nocy. Już nawet nikt go nie uciszał, wątpliwe czy nawet ktoś usłyszał.
Nie ma mowy, już nie zasnę.
***
Statkiem bujało bardziej niż zwykle, musieli trafić na sztormową pogodę. Coś wisiało w powietrzu już od dłuższego czasu bo wydawało mu się, że nikt nie spał kiedy nadszedł kataklizm.
Strzał z karabinu, kilka strzałów. To było coś nowego. Zimna woda wdarła się do pomieszczenia, chaos jaki zapanował… postanowił zejść mu z drogi nie zamierzał zginąć w ten sposób, stratowanym przez rozszalały tłum, przez przypadek. Ruszył w przeciwnym kierunku do niewielkiego wyłomy w kadłubie. Potem już tylko chłód i ciemność. Czuł jak wiele dzieli go od powierzchni, miał otwarte oczy, ale równie dobrze mógłby być ślepcem.Wyciągnął się jak struna machając kończynami coraz rozpaczliwiej w dążeniu ku górze. Nie myślał o śmierci, myślał tylko o tym aby żyć o niczym innym. Powietrze jak nagroda , jak słodki nektar wdarło się do jego płuc. Echa krzyków niosły się pośród szumu wiatru ale wysokie fale nie pozwalały dostrzec nic więcej. Kawałek deski wpadł mu wprost do rąk, chwycił się jej kurczowo dając się ponieść falom. Jakieś głosy oddalały się i zbliżały na przemian, nie miało to znaczenia, trzymał się kurczowo jedynego punktu odniesienia jaki miał sens pośród tańca żywiołu.

Pamiętał, że był przemarznięty i obolały. Opuchnięty od wody i zmęczony. Ręce zdrętwiały od ściskania kawałka drewna. Półprzytomny chyba tracił przytomność aby za chwile budzić się w panice.

Wyczuł ląd od stopami, leżał na ziemi, na piasku, tego nie dało się pomylić z niczym innym. Woda była płytka to było czuć. Nie było ryzyka, żyję.

Nie wiedział jak długo leżał, czy spał, chyba tak. Fale podmywały brzeg podmywając piasek pod nim. Podniósł się i rozejrzał. W pobliżu zamajaczyły jakieś kształty, ktoś się poruszał, ktoś wypowiedział osobliwie brzmiące pytanie.
- Co to za miejsce...?
Gdzieś indziej usłyszał znajome.
- Pour les tropiques, le désert, se sont battus une citrouille lièvre grande...
Znał tą wyliczankę, odruchowo dokończył.
- Roulé, roulé les citrouilles, citrouille lui s'est brisé en deux. êtes-vous bien?
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 29-03-2012 o 22:16. Powód: ort:D
Hesus jest offline