Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2012, 00:15   #16
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Natasha podniosła się na równe nogi. Zwykle zajęłoby jej to kilka sekund, ale nic już nie miało być tak, jak zwykle. Czuła każdą komórkę swojego ciała, wrzeszczącą z bólu, kiedy z potworną trudnością stanęła w pozycji wyprostowanej.
Na niewiele się to zdało, bo nogi po chwili odmówiły jej posłuszeństwa, uginając się pod ciężarem jej ciała. Z cichym jękiem upadła na czworaka, dotkliwie obijając sobie łokieć, którym uderzyła o zimny kamień.
Poczuła też, bardziej niż po przebudzeniu, potężny, przeszywający ból głowy. Pozlepiane krwią i wodą włosy przysłaniały nieprzyjemne rozcięcie tuż nad lewą skronią.
Gdy opuszkami palców ostrożnie dotknęła tego miejsca, szczypnęło. Syknęła cicho, ale stwierdziła, że nie jest to rana zagrażająca życiu. Przynajmniej dopóty, dopóki nie pojawi się zakażenie.

A jednak przeżyłam. Chciałam przeżyć. Nie mogłam umrzeć. Nie potrafiłam. Przepraszam, Eryku...

Słyszała głosy innych rozbitków. Pojękiwania, kasłania, plucie wodą. Dodało jej to otuchy. Nie była sama.
Starała się kogoś ujrzeć poprzez ciemność, ale nie mogła przyzwyczaić wzroku.
Kolejny przypływ morskiej wody musnął jej stopy. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jest cała przemoczona. Jej ciało całe dygotało z zimna. Usta miała sine, palce skostniałe.

Przeżyła katastrofę, ale od śmierci dzieliło ją nadal niewiele. Natasha musiała sobie odpowiedzieć na pytanie, czy aby na pewno chciała dalej żyć? Wymagało to walki, więc czy miała na tyle siły, by wywalczyć sobie życie? Może jednak lepiej było się poddać? Przecież wystarczyło się tylko położyć i pozwolić, by temperatura zakończyła ten marny żywot.

Eryku, czy mi wybaczysz? Tak wiele czasu minęło. Nie mogę. Nie jestem gotowa. Boję się. Przepraszam...

- Dam... radę... - powiedziała, ponownie próbując się podnieść na równe nogi.
Ciało przeszywały dreszcze zimna, a umysł podpowiadał, by jednak się poddać. Po co się męczyć, skoro zakończyć to cierpienie było tak prosto?
Jednak Natasha nie chciała kończyć swojego żywota. Czuła, że to jeszcze nie jest jej czas. Na śmierć trzeba być gotowym, ona jeszcze nie była.
Stanęła, dysząc ciężko z wysiłku, jaki w ten proces musiała włożyć. Krok za krokiem zaczęła poruszać się w głąb lądu, ledwo słysząc, jak inni rozbitkowie również poruszali się w tamtym kierunku.

Powoli odzyskuję siły. Czuję to. Mimo wycieńczenia, głodu i pragnienia czuję, jak moje ciało zaczyna znów funkcjonować. Może to tylko złudzenie, ale bardzo przyjemne złudzenie. Nagła euforia spowodowana przeżyciem katastrofy daje mi nadzieję. Nadzieję na wolność...

Przejaśniło się. Ujrzała twarze pozostałych rozbitków. Gdy zaś spojrzała przed siebie, nie mogła ukryć zdziwienia na swojej twarzy. Jakim cudem udało im się przetrwać taką masakrę? Ciała pozostałych jeńców leżały bezwładnie wyrzucone przez morskie fale, pośród licznych szczątków okrętu.
Mieli ogromne szczęście. Szczęście, którym nie dane im było się cieszyć długo.
Natasha ujrzała jakąś sylwetkę poruszającą się pośród zwłok wyrzuconych na brzeg. I była pewna, że nie tylko ona ją ujrzała.
Gdy tylko dotarło do niej, co takiego zobaczyła, całe ciało jej zamarło. Już nawet nie dygotała z zimna.
Wstrzymała oddech, jakby to miało sprawić, że stanie się niewidzialna. Miała jednak wrażenie, że serce, które waliło jej jak oszalałe, zaraz zdradzi jej pozycję.

Zbliżał się. Śmierć. Jego kosą była katana, która złowieszczo uśmiechała się do nich swoim zakrwawionym ostrzem. Poczuła ścisk w płucach. Stres potęgował prawdopodobieństwo ataku. Przecież dobrze o tym wiedziała.
Oddychaj. Zachowaj spokój. Spokój jest najważniejszy. Przecież nie chcesz kolejnego ataku. Umrzesz, jeśli zaczniesz się teraz dusić. Uspokój się. Wdech. Właśnie tak. Wydech...
Ostrożnie i w miarę bezszelestnie schyliła się i dłonią wymacała w piasku jakiś drąg, który w razie czego służyłby jej za prowizoryczną broń.
Wdech i wydech. Wdech i wydech...

Natasha chwyciła badyl oburącz, choć ledwo odzyskała czucie w skostniałych palcach. Dopiero wtedy dotarło do niej, jak śmieszną bronią był drewniany kij wobec ostrej jak brzytwa katany.
Bała się. Tak okropnie się bała. Życie, które ledwo udało jej się uratować, stanęło na włosku, ledwo się na nim trzymając. Jednak strach był dobrą rzeczą. Pomagał przetrwać...

Wickham spojrzała po reszcie przerażonych ocalałych. Zdawała sobie sprawę z marnych szans w walce z uzbrojonym komendantem. Dlatego też nie zamierzała wykonywać żadnych pochopnych działań.
Postanowiła zaczekać. Zobaczyć, co postanowią inni. Próba walki była ostateczną ostatecznością. Prędzej uciekłaby w ciemność, gdzie grupą mieliby pewnie większe szanse na przeżycie...

Wdech i wydech...
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.

Ostatnio edytowane przez Cold : 30-03-2012 o 00:22.
Cold jest offline