Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2012, 15:08   #7
Rudzielec
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
-Nie wzbudzisz we mnie poczucia winy w ten sposób młodzieńcze, jeśli ty jesteś stary to ja jestem wręcz przedwieczna.-Opowiedziała odwzajemniając uścisk. Lubiła nawet porucznika Drodtha, był sumienny, rzeczowy i pracowity, szanowała go za te cechy i za fakt, że starał się zachowywać wobec niej po przyjacielsku. Oczywiście była to poza gdyż jako jej przełożony nie mógłby sobie na to pozwolić ale miło było że się starał, w końcu nie musiał. Równie oczywiste było, że mimo tej pozy wyśle ją na każdą misję, pewnie nawet samobójczą, bez mrugnięcia okiem. Może potem będzie miał wyrzuty sumienia ale cóż, taką miał pracę, i za to też , o dziwo, go szanowała. Słuchała go przez dłuższą chwilę, coś się kroiło, Thay oczywiście zawsze starał się wkręcić swoich ludzi gdzie tylko się dało. Zresztą kilka razy brała udział w eliminacji agentów i komórek wywiadowczych i wyglądało na to, że szykowało się coś podobnego. Ale skoro chodziło o członka Straży to sytuacja była bardziej kłopotliwa.

-Potrzebujesz mnie żeby go zatrzymać, postraszyć, czy …?-Spytała cicho. Pauza nie była spowodowana delikatnością ponoć przyrodzoną jej płci, po prostu nie wydawało jej się żeby ściągnięto ją tu na eliminację. Za dużo głosów krzyczałoby, że ten „czerwonowłosy upiór” wyrywa się spod kontroli. ~A może w ten sposób, chcą rozwiązać problem mojej osoby?~ pomyślała nieco podejrzliwie ~Wykańczam strażnika i ląduję jako kozioł ofiarny, do odstrzału, a góra jest czysta bo przecież „działałam z własnej woli pewnie gnana szaleństwem”.~
-Wiesz, że jeśli coś ci się stanie to dostanę po zadzie więc mam nadzieję, że nie planujesz iść teraz ze mną zatrzymać go we dwójkę jak w taniej balladzie? -Wątpiła żeby taki był plan porucznika i dlatego ostatnie zdanie wypowiedziała dość żartobliwie. Wątpiła też w opcję wrobienia jej, ale cóż, paranoiczne wizje działań i motywów innych istot były już praktycznie jej drugą naturą. Po prostu nie umiała nie być podejrzliwa mimo iż raz za razem podejrzenia były bezpodstawne.

- Potrzebuję cię, żeby go zatrzymać i nastraszyć, głównie nastraszyć. Jeżeli to nie podziała i będzie agresywny, to z nas dwóch to ty jesteś specjalistką w szybkim unieszkodliwianiu i mam na mysli unieszkodliwianie, nie pozbawianie życia. Potrzeba nam go żywego do przesłuchań... Zakładając, że Czerwoni nie zamontowali mu w głowie zaklęć, które spalą mu mózg w przypadku wyjawienia jakichkolwiek informacji -Odpowiedział kapitan, upewniając się że klinga wiszącego u boku miecza nie zablokuje się w pochwie w razie potrzeby jego nagłego dobycia.
- Co do mojego stanu zdrowia, nie martw się. Może jestem tylko człowiekiem i to w twojej perspektywie tak młodym, że aż śmiesznym, ale bronić się potrafię. Kto wie, czy na otwartym polu w asyście mojego Hawklinga nie dalibyśmy tobie rady? Jeżeli o balladę chodzi... Nie wiem, czy próbujesz czytać mi w myślach, ale tak, dokładnie taki mam plan. Chodzi mi o szybkie załatwienie sprawy, bez zbędnego hałasu, plotek i rekrutów pieprzących mi za uchem, że we własnych barakach trzymam wtyczki.
-Że co?!- Powiedziała głośniej niż zamierzała. Patrzyła na porucznika jak na kogoś kto zaproponował właśnie, że pójdzie się kąpać w morzu pełnym rekinów, oblawszy się wcześniej kubłem świeżej krwi. Ilość rzeczy jakie mogły się nie udać w takiej sytuacji jak ta była porażająca.

–Wiesz jako mój przełożony masz prawo do różnych nierozsądnych zachowań. Ale pozwól, że przypomnę ci iż idziemy po agenta Czerwonych bez twojego przerośniętego indyka i bez wsparcia magicznego, co znaczy, że nasz cel może całkiem skutecznie nam zniknąć za pomocą czarów. Skoro jednak się upieracie poruczniku to trudno, tylko pamiętajcie że ja jestem ten „Zły” Strażnik a wy ten „Dobry” i mam nadzieję, że dobrze wam idą przesłuchania i że macie mocny żołądek. Pamiętajcie też, że jeśli ten chłopaczek zacznie się rzucać to pewnie poprzetrącam mu gnaty albo i coś gorzej, choć postaram się pozostawić mu zdolność komunikacj. - Powiedziała urzędowym tonem, wzruszając ramionami i koncentrując się na najbardziej podstawowej umiejętności jakie opanowała jeszcze w innej epoce. Ścieżka bestii ,jak nazywano ją w Jhamdaath, Droga do zezwierzęcenia, Talent prymitywów. Nielubiany aspekt mocy umysłu, lepszy niż brak mocy ale niewiele. Symbolem Imperium była Droga miecza, najszlachetniejsza ze ścieżek łącząca potęgę umysłu i mistrzowską szermierkę. Fakt, że ona, szlachcianka okazała niższy talent tego rodzaju był plamą na honorze jej domu. ~Cóż, teraz to już nie ważne.~ pomyślała kpiąco i przywołała szpony.
–Powiedz mi coś o tym nieszczęśniku,- poprosiła porzucając służbowy ton.-imię, rysopis, umiejętności nie chcę tam wpaść i sponiewierać kogoś innego przez pomyłkę. Ani dać się zaskoczyć jakąś sztuczką.
- Nie, nie, nie, źle mnie zrozumiałaś, a raczej masz po prostu niewielkie braki w wiedzy odnośnie Thay. Tatuaż niewolniczy oznacza, że osoba go posiadająca nigdy nie zostanie dopuszczona do używania magii i jest... Jak to powiedzieć, obywatelem niższej kategorii będącym w służbie u Czerwonego. Co do magii, udało nam się przeskanować jego pokój i nic tam nie ma - odpowiedział szybko porucznik, chcąc wyprostować sytuację.
- Co do naszego nieszczęśnika -tutaj zrobił pauzę, spoglądając na szpony psioniczki - to nie rozumiesz jego sytuacji. Raczej wolałbym się z tego wygadać, niż robić krwawą jatkę. Naprawdę nie zdajesz sobie pojęcia, jakie warunki mają niewolnicy w Thay. Technicznie rzecz biorąc, jeżeli nie wypełnił powierzonego mu zadania - zginie w męczarniach. Jeżeli wykonał - wróci do rzeczywistości, może od czasu do czasu rzadziej ktoś przeciągnie go batem. Przykre, ale tak wygląda los nawet uzdolnionych osób, jednak źle urodzonych, w obecnym Thay. Generalnie w naszym lochu on i tak będzie miał lepsze warunki niż w domu...

~Można by pomyśleć że dwa tysiące lat to dość czasu aby ludzie zrozumieli głupotę idei niewolnictwa i nauczyli inaczej rekompensować swoje kompleksy. No ale gdyby wszystko było tak proste nie byłoby wojen.~ Pomyślała, „znikając” szpony.
–Uważasz, że dasz radę go przekonać? Nie wiemy co mu obiecano, jeśli na przykład zabiją mu rodzinę za niewykonanie zadania poza zwyczajowymi rozrywkami? Tak wiem od tego jestem tu ja.-powiedziała unosząc dłoń.-Umówmy się tak, wchodzimy, zaczynasz rozmowę, jeśli uznasz, że jesteś zagrożony albo facet nie rokuje nadziei wpleciesz w rozmowę frazę „rozstaniemy się jak przyjaciele”. Wtedy wchodzę do akcji, tak samo jeśli nas zaatakuje. I sam rozumiesz, że nie obiecuję, że nie zginie, wiesz jak bywa, ale się postaram. Prowadź.
 
Rudzielec jest offline