Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2012, 20:10   #20
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Szybki wymarsz z miejsca katastrofy był dobrym pomysłem. Zbieranie się oddziału do kupy dało Boone’owi czas na przygotowanie się do zwiadu. Wiedział przecież kogo kapitan pośle na szpicę, od pół roku nic innego nie robił. Wyciągnął siatkę maskującą i rozpoczął znany już kumplom rytuał. Metodycznie i dokładnie umocował siatkę na sobie tak by zasłaniała jego sylwetkę, szczególnie uważając by zakryć plecak wypchany teraz zwiniętym na szybkiego spadochronem. Przejechał po twarzy palcami umoczonymi w wodoodpornej farbie do kamuflażu. Ledwie skończył, padł rozkaz kapitana po czym razem z Barrowem i Monkiem wyszli przed oddział.

Deszcz mimo wszystko pomagał, bo Boone wolał być przemoczony do suchej nitki ale mieć pewność że nikt nie usłyszy kroków czujek z odległości większej niż kilka metrów. Dlatego też karabin z celownikiem optycznym tkwił owinięty resztą siatki na plecach, zaś w ręce trzymał pistolet. Poruszał się ostrożnie, nisko przy ziemi, wybierając krótkie odcinki i kolejną zasłonę. Po każdym przejściu zatrzymywał się i rozglądał. Pilnował by nie stracić z oczu dwójki kompanów. Do ciemności szybko się przyzwyczajał, w końcu to był czas polowań. Jego czas.

Poruszał się ostrożnie i spokojnie, bez żadnych gwałtownych ruchów. Nie odeszli daleko od miejsca katastrofy, a przynajmniej nie tak daleko jakby chciał Patrick. Jak na razie jedyne miejsce w tej cholernej dżungli gdzie wiadomo, że muszą być żółtki. Samolot rozbity, muszą to sprawdzić. A teraz co znowu?
Zatrzymali się i Boone wrócił do kapitana. Ariergarda się zgubiła? Spojrzał w niebo, przejaśniało się ale świt jeszcze nie przebił ciemności. Wszystko tonęło w zielono – szarej sieczonej tropikalnym deszczem dżungli. Sierżant zaczął prowadzić i skupił się na śladach. Dobrze. Boone mógł wrócić do tego co umiał najlepiej. Dawać baczenie. Miał nadzieję że zaginiona tylna straż nie wpadła na pomysł cofnięcia się do wraku, jak na razie jedynego znanego punktu rozpoznawczego w tej zasranej dziczy. Zajął pozycję na lewej flance, ale dwa yardy sobie odpuścił. Deptanie Barrowowi po piętach nic nie da, a w razie zagrożenia i tak będą blisko siebie.
Trzech ludzi podeszli i nikt niczego nie zauważył? To są dobre chłopaki. Nickel ma parę w łapach jak byk i nożem sprawił już nie jednego żółtka. Kapralowi nie wydawało się możliwe aby coś im się stało. Nie tak szybko i nie tak cicho. Zgubili się i tyle. W tym mokrym i ciemnym piekle wystarczy chwila nieuwagi i człowiek traci orientację. Muszą ich szybko znaleźć, zostawanie tutaj to kuszenie losu. Lotnicza benzyna nawet w deszczu nie gaśnie szybko, Oni muszą być już w okolicy. Spojrzał jeszcze raz przez gęstwę nad ich głowami w niebo. Zmienił broń, lepiej się czuł gdy znajomy kształt cyngla czuł pod palcem.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 30-03-2012 o 20:45.
Harard jest offline