Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2012, 20:28   #21
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Sally usiadła gwałtownie a w odpowiedzi jej wszystkie kości zachrzęściły jak dawno nie naoliwiona maszyneria. Strach poderwał ją do pionu. Wywołały go odgłosy tnącej powietrze stali i jęki agonii. Przetarła oczy zapiaszczonymi dłońmi jakby chciała się upewnić, że tańczący z kataną Japoniec nie jest wytworem jej umysłu.
- Hijo de puta... - zaklęła po hiszpańsku głosem zdominowanym paniką.
Im dłużej wpatrywała się w scenę rozgrywającą się na plaży tym bardziej się trzęsła.

W brzasku poranka ostrze samurajskiego miecza wirowało z szybkością i gracją skrzydeł ważki. Kiedyś Sally mogłaby uznać ten widok za piękny. Ale to było dawno. W innym życiu.
Rozbitkowie zbijali się w kupę ewidentnie gotowi stawić czoła zagrożeniu. Rozmawiali się, dopingowali, zbroili w prowizoryczną, wyrzuconą przez morze broń. Sally nie odezwała się ani słowem.

Zwierze, które od dawna już mieszkało we wnętrzu Sally Dean rwało się i szamotało. Dwa uczucia na przemian władnęły jej umysłem. Strach i gniew. Jedna część jej samej chciała obrócić się na pięcie i dać nura w gęstą niedostępną dżunglę. Druga łaknęła zemsty. Zwykłego ludzkiego zadośćuczynienia za to co jej się przytrafiło. Co zgotowali jej pobratymcy kata, który z kunsztem baletnicy wykonywał kolejne wojenne figury jakby byli widownią i zapłacili za miejsca w pierwszym rzędzie tego krwawego spektaklu.

Przygryzła wargę do krwi. Umyślnie, aby wyzwolony ból przyniósł z sobą falę obrzydliwych wspomnień. Za los, który ją spotkał ktoś powinien zapłacić. Nie. Ktoś musiał za niego zapłacić...
Sally podniosła z ziemi spory sękaty konar, druga dłoń zacisnęła się na obłym kamieniu. Wpatrywała się w Japończyka zwężonymi z gniewu oczami. Czekała aż ktoś z nich zacznie, da sygnał.
Sally nie była głupia. Nie zamierzała pchać się na pierwszą linię, pod samo ostrze kostuchy. Zachowała na tyle przejrzystości umysłu aby przyznać, że jest słaba, wygłodzona, obolała i dopiero co cudem uniknęła utonięcia. Ale jeśli wszyscy oni byli gotowi podnieść zbiorowy bunt i złączyć się pod chorągwią furii i wendetty to czy miała prawo ich zostawić i uciec? Chyba nie. Mieli szansę tylko wówczas jeśli zaatakują wszyscy. Jednocześnie.

Zaczęła iść, nieśpiesznie ciągnąc za sobą zmurszałą gałąź. Chciała obejść żołnierza szerokim łukiem a kiedy padnie sygnał do ataku wyczeka odpowiedniego momentu. Zaatakuje z tyłu. Nieczysto i niehonorowo. A później będzie walić go w ten parszywy japoński łeb aż zamieni się w koktajl odłamków kości, poszarpanej tkanki i wyrwanych z korzeniami zębów.
 
liliel jest offline