Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2012, 21:33   #26
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z okazji postoju pomógł podopiecznemu, którego przydzielił mu podczas pośpiesznej selekcji Blackwood, osunąć się bezpiecznie pod drzewo. Sam z ulgą posadził tyłek tuż obok.
Biodro udało się szybko rozchodzić. Gorzej że – tak jak cała reszta marszowego aparatu – starczać musiało teraz na półtora mniej więcej chłopa. Bo choć ranny przebierał od biedy nogami, to z utrzymaniem się na nich miał poważny problem. A nawet bez gratów, które postradał w katastrofie, ważył niemało. Uwieszony na Summersie w najlepszym pijackim stylu, mocno utrudniał przedzieranie się przez nierówną, zlaną wodą i bardzo zarośniętą ciemność. Ale od czego w końcu są kumple z oddziału...

Odsapnąwszy nieco, przysunął sobie liść wielkości talerza i spił z niego kilka łyków deszczówki. Przy takiej pogodzie równie dobrze mógłby posiedzieć parę chwil z otwartymi ustami, ale byłoby to niewybaczalne marnotrawstwo czasu. Dopóki okoliczności – a zwłaszcza kapitan – nie wymagały od niego żadnej konkretnej aktywności, wolał wysupłać z kieszeni bluzy zmaltretowaną paczkę i, korzystając z osłony pnia oraz postękującego towarzysza, podjąć wyzwanie. Nigdy nie wiadomo, kiedy nadarzy się następna okazja.

Przede wszystkim musiał zmierzyć się z natarczywością aury, ale dobrze wiedział, że nawet w takiej nawałnicy każdy nieupilnowany błysk może przyciągnąć niepożądane spojrzenia. Tym troskliwiej ukrył w dłoniach zapalniczkę, odgradzając się od nieprzychylnej rzeczywistości ramieniem, barkiem i okapem hełmu.
Po kilku stłumionych zgrzytnięciach w niewygodnej, pokutnej bez mała pozycji, dostąpił łaski nikotynowego bożka i odprężył się wyraźnie. Dymem w takich warunkach nie musiał się martwić, a chować papierosa w dłoni jak zestrachany uczniak potrafił na Pacyfiku każdy, kto nie chciał się odzwyczajać. Od palenia albo oddychania.
Zaciągnął się z satysfakcją, po czym przypalił sprawnie także dla siebie i poczęstował wreszcie rannego, zapewniając, że jak Blackjack wróci, da mu coś mocniejszego.

Potem oddał się bezczynności, to wodząc spojrzeniem po chaszczach w ramach koleżeńskiego wspomożenia wartowników, to znów zerkając współczująco na mordującego się z radiem Postmana. Od czasu do czasu sprawdzał też, czy nowy nabytek jeszcze się trzyma. Kapral nie kapral, na oko wcale nie wydawał się starszy, a już na pewno nie bardziej obyty z dżunglą. Właściwie mógłby chłopakowi z miejsca zaoferować pokrzepiającą fajeczkę. Ale że nie chciało mu się akurat testować niczyjej tolerancji na poufałość, wolał cierpliwie zaczekać na jego ruch.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 01-04-2012 o 21:59.
Betterman jest offline