Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2012, 22:47   #27
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Ocknęła się dopiero po dłuższej chwili. Z letargu wyrwało ją nagłe poruszenie jeszcze innego jeńca - też kobiety, wpatrującej się gdzieś przed siebie. Sakamae z trudem przeturlała się na brzuch i powolutku wstała. O dziwo, nie czuła się specjalnie źle. Była osłabiona z niedożywienia, wyziębiona i kolano mocno jej doskwierało, ale wyglądało na to, że nic złamanego nie ma a to już połowa sukcesu. Spojrzała w tym samym kierunku, co kobieta przed nią i poczuła, jak serce na moment zatrzymuje się w piersi. Na tle szarzejącego nieba zobaczyła idącą ku niej śmierć. Śmierć szybką i bezbolesną. Jeszcze nie tak dawno temu ucieszyłaby się z tego spotkania... ale nie teraz. Nie teraz, gdy w końcu znów chciała żyć...

Rozejrzała się wokół. Była jedną z nielicznych, którzy stali o własnych siłach. Większość już zauważyła komendanta. Pokuśtykała do grupki ocalałych.

- Szybko, chyba tu idzie, szybko, chwytajcie deski, co się da, szybko - mówiący to mężczyzna już trzymał w dłoniach spory kawał drewna. Kobieta schyliła się sztywno i rozejrzała w poszukiwaniu kilku kamieni wielkości pięści. Takich wygodnych do rzucania, najlepiej o ostrych krawędziach. Syknęła przez zęby, gdy odłamek skały przeciął jej skórę na dłoni, ale nie upuściła znaleziska.

- Osobno nie mamy najmniejszych szans, musimy działać razem - japoński akcent dodatkowo utrudniał zrozumienie słów, wypowiadanych ochrypłym szeptem - musimy działać razem... - te słowa powtarzała w myślach jak mantrę i ku swojemu zdziwieniu usłyszała, że wypowiada je na głos.

- Razem. - To jedno słowo wydawało się teraz najważniejsze. W pojedynkę nie mieli szans. Jeśli ten, który dobija jeńców ma katanę, to znaczy, że umie się nią posługiwać.

Pieprzony samuraj.

Znaczy też, że albo utrzymają go na dystans, albo zginą...
Dalsze przemyślenia przerwał jej mężczyzna, który złapał ją za ramiona i wpatrzył gorączkowo w oczy. W pierwszej chwili nie do końca zrozumiała, czego od niej chce.

- ...Ruszy za Tobą a wtedy ja go, rozumiesz? Chodź. Szarp się tak, żeby widział. - słowa były szybkie, urywane, ale przerażająco jasne. Miała być przynętą.

Nie czekał na jej reakcję. Szarpnięcie za ramię zabolało, na chwilę zbyt mocno oparła się na chorym kolanie i poczuła, jak noga się pod nią ugina. Nie musiała udawać, że się szarpie - walczyła teraz o odzyskanie równowagi, za wszelką cenę nie wypuszczając z rąk znalezionych kamieni. Całe szczęście mężczyzna trzymał ją na tyle mocno, żeby nie upadła. Za to była mu wdzięczna, ale nie podobała jej się narzucona rola. Jeśli miał zamiar...

- Komendancie! Tutaj! Komendancie tutaj jest ich więcej.

Zatkało ją kompletnie. Jego japoński był... kiepski. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że on może być jednym z NICH. Chociaż... czy był tu ktoś o zdrowych zmysłach? Pozostawało mieć nadzieję, że w tym deszczu komendant usłyszy tylko głos, nie poszczególne słowa.

Sakamae gorączkowo poszukiwała drogi ucieczki. Nie zamierzała zginąć przez głupotę tego mężczyzny. Jeśli ten... Sho (tak, tak właśnie komendant miał na imię) do nich podejdzie, przejrzy podstęp. A wtedy oboje będą martwi. Szarpnęła się mocno, omal przy tym nie lądując na ziemi.

- Puść mnie! Puść! Jak chcesz zginąć, giń sam! - jej japoński był za to perfekcyjny...
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline