Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2012, 00:31   #10
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Młody kapłan rozejrzał się po młynie. Dzisiaj taka praca go minie. Dziś ma okazje wyjść poza mury. Ciężko było mu zachować powagę przed Bratem Nuką, ponieważ wewnątrz rozpierała go radość.
~ Ci mnisi wiedzą, że ciężko mi tu wysiedzieć, już druga osoba mówi, że wyjście poza mury dobrze mi zrobi ~
Sareth wziął monety i obejrzał je dokładnie, odstawiwszy uprzednio pakunek od opata. Obracając sztuki złota w palcach jednym uchem słuchał tego co ma mu do powiedzenia Nuka. Dopiero gdy zapadła cisza, sługa Poranka zorientował się, że brat skończył monolog. Nie same monety zaciekawiły sługę Brzasku, przewracał je raczej bezwiednie, a jego myśli odpłynęły już poza klasztorne mury. Jednak gdy cisza wyrwała go z zamyślenia zacisnął dłoń na monetach i spojrzał na Nukę.
- Ymmmm… tak… tak… Wiem, południe. – Powiedział, mocno starając się przypomnieć sobie o czym mówił do niego brat. – Nie spóźnię się. Jeśli to wszystko to już pójdę, bywaj! – Sareth schował monety do kieszeni i schylił się po paczkę od opata i już wychodził, gdy Nuka znowu się odezwał. Stał już tyłem do młodego kapłana i wrócił do swoich zajęć, ale powiedział
Sareth! Nie powinienem tego mówić, ale skoro Corrik prosił osobiście o ciebie jako osobę dostarczającą przesyłkę to weź ze sobą wszystko, co może przydać się w podróży. W młodszych czasach ja sam często wypełniałem zlecenia od niego i... To twoje życie, ale jeżeli chcesz żeby działo się w nim coś ciekawego, zwyczajnie na wszelki wypadek weź ze sobą ekwipunek – . To już prawie zwaliło sługę poranka z nóg. Nie dość, że mógł odpuścić sobie nudne zajęcia, mógł wyjść poza mury klasztorne to będzie miał okazję ponownie założyć zbroję Czempiona Poranka i miał szansę na prawdziwe zadanie! W pierwszej chwili miał lekkie wątpliwości, ale zniknęły zupełnie i nie pozostał po nich nawet ślad. Pożegnawszy Nukę, Sareth opuścił młyn i udał się powolnym krokiem do swojej celi. Po drodze myślał jakie to wspaniałe i godne zadanie może mieć dla niego Corrik. Skoro prosili osobiście o niego, wiernego Sługę Brzasku, Czempiona Poranka, to musiało to być coś ważnego i wyjątkowego. Przynajmniej tak myślał Sareth. Był bardzo dumny z tego kim był, może czasami zbyt dumny…
Gdy dotarł do swojego pokoju, położył pakunek wraz z monetami na łóżku, a sam udział koło stojaka na zbroję. Już nie mógł się doczekać, kiedy znów poczuje jej ciężar na swoich barkach. Wziął do rąk szkatułkę, ale nie tą z symbolem Lathandera, tylko tą drugą, zwykłą, drewnianą. Położył ja sobie na kolanach i otworzył. Wyciągnął flakon z olejem i kilka bawełnianych szmatek. Wstał i podszedł do stojaka ze zbroją. Przykucnął przy niej i zaczął czyścić metalowe, pozłacane płyty swojego pancerza. Najpierw usunął warstwę kurzu, która nie była zbyt duża, gdyż młody kapłan często czyścił swoją zbroję. Był to pancerz, który otrzymywali Czempioni Poranka po inicjacji i była pierwszym z trzech elementów wyposażenia. Była to zbroja pełna zbroja płytowa, której płyty były pozłacane, a na piersi widniał symbol Lathandera, wschód słońca wykonany z różowych, czerwonych i żółtych klejnotów. Klejnoty były oczywiście namalowane. Dodatkowo zbroja nabita była kolcami, które często zniechęcały potencjalnych napastników. Gdy już starł kurz ze zbroi, wziął flakonik i naoliwił i wypolerował pyty oraz kolce. Efekt zadowolił Saretha. Kapłan wziął ze stojaka drugą rzecz, którą otrzymał od swojego boga. Był to ciężki buzdygan, zwany Świętość. Otrzymują go Czempioni Poranka, którzy odbyli swoją pierwszą misję i wrócili z niej zwycięsko. Sareth miał za zadanie stanąć w obronie mieszkańców pobliskiej wioski, która była nękana przez bandytów. Wyruszył do wioski i nie musiał długo czekać na przyjazd łotrów. Sukcesem młodego kapłana było to, że udało mu się zażegnać konfliktu unikając rozlewu krwi. Używając swoich umiejętności dyplomatycznych w połączeniu z małymi groźbami dotyczącymi gniewu Pana Poranka i charyzmą Saretha, osiągnął sukces. Po powrocie do świątyni został nagrodzony Świętością. Był to magiczny buzdygan, wykonywany w głównej Świątyni Poranka i podobno zawiera w sobie cząstkę boskiej esencji Lathandera. W każdym razie, zdaje się ranić dotkliwiej osoby, które kierują się w życiu złem. Sareth wyczyścił swoją broń i wziął ostatnią rzecz, tę, z której był najbardziej dumny. Tarczę Poranka – ten przedmiot otrzymują tylko nieliczni Czempioni Poranka, Ci, którym udało się osiągnąć coś wyjątkowego, dokonać jakiegoś heroicznego czynu i młody sługa Poranka do nich należał. Była to średnia tarcza, choć trochę dłuższa niż zwykła tego typu tarcza. Była w kształcie języka ognia lub łzy, jak niektórzy ją widzieli. W górnej części, szerszej, znajdował się symbol Lathandera, a promienie tego symbolu wychodziły poza krawędź tarczy, tworząc kolce, które z kolcami nabitymi na sztorc na niej dawały całkiem niezłą ochronę. Jednak nie sam kształt był niezwykły lecz to co potrafiła. Była wykonana z wytrzymałego stopu metali i zaklęta światłem Brzasku. Mogła rozbłysnąć oślepiającym światłem, które mogło rozświetlić ciemności, a nawet podobno niszczyć stwory zrodzone z mroku. Sareth otrzymał ją za misję, którą wykonywał daleko na zachodzie, na Wybrzeżu Mieczy. Służył wtedy w świątyni Lathandera w Beregoście. Gdy kapłan wracał z miasta, okazało się, że świątynia została zaatakowana przez fanatyków Cyrika, Czarnego Słońca, wroga Lathandera. Nie myśląc wiele Sareth rzucił się w wir walki, wspomagając swoich braci. Udało im się odeprzeć atak, ale wielu kapłanów zostało rannych, niektórzy poważnie. Tu przydała się wiedza lekarska młodego kapłana, który pomógł dojść do zdrowia ofiarom ataku. Gdy odsłużył swój czas w tej świątyni został odesłany do swojego rodzinnego miasta, Dhast. Tam został obdarowany tarczą, co było dla niego zaskoczeniem. Jak się później okazało, większość z kapłanów, którzy walczyli wtedy zostało odznaczonych tym wyróżnieniem.
Młody kapłan skończył polerować tarczę, odgonił wspomnienia i uśmiechnął się, widząc swoje dzieło.
Spod pryczy wyciągnął swój plecak, który spakował sprawnie i szybko. Do swoich przedmiotów dorzucił pakunek od opata, a złote monety na srebrnych łańcuszkach wrzucił do sakiewki. Zawiesił sobie na szyi swój święty symbol Lathandera, następnie założył zbroję, przypiął swoją broń do pasa i zabrał tarczę.
W pełnym rynsztunku wyglądał zupełnie inaczej niż w zwykłych szatach mnicha, było w nim coś co budziło przestrach u wrogów Poranka i szacunek u jego sprzymierzeńców. Na koniec Sareth założył na głowę hełm, który był częścią zbroi, wziął głęboki oddech i wyszedł ze swej celi, kierując się w stronę wyjścia z klasztoru.
Miał jeszcze trochę czasu, ale kierował się od razu do Tawerny Pod Paladynem, najwyżej poczeka na Corrika.
 
Lomir jest offline