Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2012, 23:06   #30
Reinhard
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Jakiś drapieżnik. Albo małpa. Tak, raczej małpa. Zwierzęta te były bardzo popularne w Chinach, stąd Zebulon wiedział, że potrafiły wydawać zdumiewające odgłosy.

Albo przeszkadzajka - gwizdek, kołatka, instrument muzyczny. Używały takich uliczne gangi Szanghaju. Bandyci z Wyspy Szarego Smoka mieli olbrzymie muszle, z których po zadęciu wydobywał się nieludzki dźwięk, mącący w głowie. Ale nawet zwykła gwiżdżąca strzała potrafiła na chwilę rozproszyć żołnierza na patrolu – a brak tej chwili zwykle wystarczał bandytom, by zniwelować szybkość użycia broni palnej i broni białej. Zeb kiedyś bezmyślnie stracił w ten sposób chwilę i otrzymał za to brzydką bliznę na barku – trzy centymetry wyżej i lekki toporek do miotania trafił by go w kręgi na karku, nie w mięśnie. Nauczony tym doświadczeniem, nie dawał się łatwo rozproszyć.

Na znak dowódcy Collins przypadł do ziemi, tak, by dać operatorowi BARa czyste pole ostrzału. Nikt mu jednak nie pozwolił zejść z posterunku – nadal więc znajdował się pomiędzy dżunglą a pozostałymi żołnierzami. Skulił się, nogi ugięte w kolanach spoczywały pewnie na ziemi. Być może siła ich mięśni będzie wkrótce potrzebna, by błyskawicznie zmienić miejsce. Gdyby to coś zaatakowało, planował rzucić się w bok i na plecy, prowadząc jednocześnie ogień z pistoletu. Błotnisty teren oznaczał mniejszy ból przy szorowaniu o ziemię podczas takiego ślizgu. Po raz pierwszy pomyślał o deszczu z wdzięcznością.

Lustrował uważnie miejsce, z którego dobiegł skrzek, ale starał się także być świadomym ruchu na peryferiach pola widzenia . Jeżeli były to drapieżniki polujące w grupie, mogły to robić jak wilki – jeden odciągał uwagę, drugi atakował z flanki, odskok i od nowa. A przeraźliwy odgłos był wydany, by skruszyć morale żołnierzy, by któryś z nich w panicznym odruchu uległ instynktowi ucieczki. Ponoć tak działały lwy – wzbudzały panikę wśród Murzynów, po czym atakowały uciekinierów. Zeb wiedział, że najważniejsze w tych okolicznościach jest wykonanie rozkazu – skupienie się na nim dawało poczucie sprawstwa i bezpieczeństwa.

Miał nadzieję, że łapiduch czuwa nad rannymi. Rozbici otrzymanymi obrażeniami, nawet doświadczeni komandosi mogli mieć chwilę słabości i niewłaściwie zareagować na ten dźwięk. Collins w takich sytuacjach wydawał podwładnemu rozkaz wyliczenia wszystkich części Garanda w każdej dostępnej wojsku wersji. Przeważnie starczało, żeby się uspokoił, albo przynajmniej nie biegał spanikowany i nie wchodził kolegom na linię strzału. Stara sztuczka, jeszcze z okopów Wielkiej Wojny.

Monk żałował, że nie może przypilnować swoich osłabionych psychicznie kolegów, ale rozkaz jest rozkaz. Dowódca decyduje, jakie Zeb będzie miał karty na ręce, i nawet jeżeli dostanie blotki, to jego w tym głowa, jak ich użyć, by pobić pokera.
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 02-04-2012 o 23:10.
Reinhard jest offline