Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2012, 21:58   #261
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Era lubiła Antis. Dziewczyna była spokojna, rozważna i zdawała się mieć całkiem dobrze ułożone w głowie. Dlatego wcześniej to właśnie ją zaganiała do pomocy przy rannych, jak i jej, jako jedynej powiedziała o obawach, co do ingerencji separatystów. Teraz gdy te obawy się sprawdziły D’an obawiała się trochę wyrzutu o opieszałość. Jednak twi’lekanka wciąż odnosiła się do niej coraz bardziej życzliwie. Dlatego w sumie z radością przyjęła możliwość spędzanie z nią czasu w bibliotece.
To było dobre miejsce do rozmyślań. A D’an miała o czym myśleć.
Gdy przed oczami przemykały jej kolejne linijki starych traktatów jej umysł dryfował ku nadchodzącemu spotkaniu z Radą. Szukała mądrości pomiędzy wierszami, jednak gdzieś głęboko wiedziała, że odpowiedź jest w niej. Era lubiła służyć, chociaż los Jedi był ciężki i czasami gorzki. Jednak drobne sukcesy, niełatwe dobro, na jakie napatrzyła się pod okiem Caprice sprawiało, że miała poczucie sensu i celu. A potem wybuchła wojna i z dnia na dzień straciła je. Po co Jedi na froncie? Nie była wojownikiem, nie chciała nim być, znać się na wojnie, rozumieć ją. A tam takich ludzi było potrzeba. Klony poradziłyby sobie lepiej bez swoich dowódców. Przynajmniej takie miała wrażenie. Helio, Krayt wiedzieli co robić pod ostrzałem, jak ustawić wojska, rozbroić pole minowe. Ona umiała tylko zszywać poharatanych żołnierzy i posyłać ich znów do tańca ze śmiercią. A potem pojawił się Tamir… i przy nim znów coś znaczyła, przy nim nie czuła się aż tak przestraszona i samotna.
Z perspektywy czasu ta postawa wydawała jej się pełna pychy. Jeśli miała pozostać Jedi musiała odnaleźć sens i cel w sobie. Tyle zrozumiała przez ostatnie pół roku.
Właśnie rozważała tą kwestie, gdy podbiegła do niej Antis. Dziewczyna była zarumieniona i wesoła, co dotąd raczej się jej nie zdarzało. Era mimowolnie uśmiechnęła się do niej. Okazało się, że dziewczyna trafiła w dziesiątkę.
D’an zawsze dziwnie się czuła korzystając z holokronów. Były echem, wspomnieniem. Mimo to ukłoniła się na powitanie mistrzowi. Kimkolwiek był za życia na pewno należał mu się szacunek w zamian za wiedze, jaka zgromadził.
- Bramo Antis… czyżbyśmy wreszcie do czegoś dochodzili? - powiedziała i zwróciła się do holokronu. - Mistrzu… jak zakończyła się ta historia? Czy holokron pojawiał się ponownie w historii zakonu? Czy ktoś prowadził nad nim jakieś szersze badania? Wiadomo może jak zwalczyć jego wpływ?
Miała wiele pytań.
- Holokron został zniszczony przez Kuna i już nigdy nikt go nie ujrzał ponownie. Taka była cena za zawładnięcie duszami młodych adeptów Mocy. Opętani Jedi, korzystając z zaskoczenia i faktu, że nawet ich własni mistrzowie nie mogli dostrzec w nich Ciemnej Strony, której ścieżką przecież formalnie nie kroczyli, zaatakowali przerażająco skutecznie. Zaledwie jeden mistrz, sławny Thon, zdołał ocalać z pogromu. On właśnie znalazł w ciele swojego ucznia kawałek holokronu i wyciągnął go przywracając świadomość młodemu Jedi.
Czyli w sumie nic czego by w sumie już nie wiedzieli i co dałoby się wykorzystać.
- A przedtem? Czy mistrzowie badali holocron? Jaka była jego struktura? - spytała hologram po czym sięgnęła po komlink wybierając numer Ziewa, Tamira i Ijana. - Chłopcy mamy tu coś ciekawego.... nie rewolucyjnego ale może dostrzeżecie tu coś co mi umyka.
 
Lirymoor jest offline