Wstaję. Pierwszym, co zauważam jest zimno. Wszędzie hulają przeciągi. Mam ochotę wracać do ojczystego piekła, jednak powstrzymuję się. Muszę się dowiedzieć więcej o ludziach. Zauważam, że mam towarzystwo. Jakiś miotający się menel, kupka kości, która o dziwo chodzi i mówi, trochę niewyraźnie, ale jednak. Chyba chce czegoś ode mnie. Cholera... Jak się mówiło po ludzku? Jakoś tak trzeba było dziwnie wydmuchiwać powietrze ruszając gardłem. Zaraz... Te kości chcąchyba czegoś ode mnie... Ohień... Co to takiego było? A.... Ogień... Kurde, muszę przeczyścić uszy ze smoły. A właśnie. Szkielet.
Chucham gorÄ…cym powietrzem na czaszkÄ™ Gogasa
Dobra. Kości. A co to się tarza po ziemi? To mi przypomina człowieka. Człowiek! To tarzanie się po ziemi to chyba jakaś forma znaczenia terenu. Muszę to zapamiętać. Zastanawiam się, czy ja też nie powinienem się tarzać po ziemi, jednak dochodzę do wniosku, że od ziemi jeszcze bardziej ciągnie zimnem. No cóż - może by tak rozpalić ognień? Wokół tyle drzew, po chuj komu ich tyle?
Chucham ogniem podpalajÄ…c kilka drzwe w okolicy
Oooo.... teraz lepiej
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |