Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2012, 02:44   #161
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert miał dylemat. Nie był w takiej sytuacji nigdy. Zostawić chłopaka zamkniętego z umierającym Erykiem i uciekać? W sumie to przez niego tutaj się znalazł. Albert odsłonił szmatę zakrywającą ranę Eryka. Dał chwilę strażnikowi się jej przyjrzeć. W tym czasie skręcił ją w rękach. Czekał moment, gdy młody się nachylił włóczykij zarzucił mu improwizowaną pętlę na szyję i zacisnął ją, przyduszając strażnika. Chciał, aby ten stracił przytomność. Nie miał zamiaru go zabić. Najwyżej będzie miał wyrzuty sumienia. Lynre powoli zaczął kierować się do wyjścia. Czmychnął na górę, po schodach do strażnicy. Tam zablokował drzwi na dół zasuwą. Szybko zobaczył co gdzie jest. Starał się być dyskretny. Szybko przeszukał strażnicę, znalazł jakiś składzik. Tam wziął wszystkie swoje rzeczy. Do tego małe zadośćuczynienie w postaci szat strażnika. Tak odziany i wyposażony, jak każdy inny żołdak z tego miasta prędko popędził do karczmy. Ten nizioł mu się nie podobał. Wbiegł do środka i przeszukał kuchnie.
Nic. Cholera jasna... no nic! Amulety Morra, jedzenie, przyprawy, tu jakieś pieniądze drobne. Nic podejrzanego. Albert przetrzepał nawet łóżko karmczarza. Pustka. Trzeba było szukać w innym miejscu. Czasu nie było dużo. Elektrorka była gdzieś tam z tłumem, który lada chwila może wrócić... W domu łowcy... niebezpiecznie... Zresztą... mniejsza o to, gdzie do cholery może być skrzynia?!
W domu Ludwiga nic. Relikwie, szczypce do wyrywania paznokci, wręcz cały zestaw. Jakieś mikstury, lepiej nie brać czegoś do picia gdy nie wie się co to jest. Tak zawsze powiadał Siergiej, przyjaciel Alberta ze wschodu. Miecz, jakieś papierzyska. Zainteresował go jeden z amuletów. Popatrzył na niego. Westchnął. Niech Sigmar doda mu mądrości, bo dotychczas dostawał jedynie odwagę w walce.
Stanął na środku pustej wioski. Gdzie to mogło być... poszedł do świątyni. Może tam...
W samym przybytku boga śmierci wszystko zdawało się być w porzadku. Albert przyklęknął, aby nie profanować tego świętego miejsca i począł rozglądać się za ołtarzem. Nic... Zauważył jednak wejście do piwnicy. Tam dokładnie przeszukał każdy zakątek i coś już się znalazło. Mała sakiewka z ziołami. Lynre powąchał jej zawartość. Znał ten zapach, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć skąd. Obok woreczka z suszonymi liśćmi leżały dwa szylingi na rzemyku... Symbol dobrobytu ? Tutaj? Przecież Morryci wierzą w dobrobyt dopiero po śmierci. Czyżby... czyżby to był jednak symbol plugawego kultu? Albert dokładniej zaczął sprawdzać wszystko. W pokoju kaplana zauważył płaskorzeźbę przestawiającą demony. Czyli ktoś o tym wiedział. W dodatku brakowało tutaj sceny odegnania. Co prędko oddalił się od tego miejsca.
Wrócił do strażnicy. Tam przyodział się w ubrania strażnika, takie aby nie można było poznać jego twarzy. Po dwóch dniach zacięcia po szybkim goleniu się zagoiły. Może nikt go nie pozna. Z ekwipunkiem straży udał się za karczmę do stajni. Sprawdził czy w razie problemów jest szansa ucieczki konnej. Nie kradł, nie teraz. Wrócił na moment do oberży i poszukał też tam podobnego woreczka co u kapłana. Może karczmarz też ma takie same ziółka... może to trucizna?
 
Aeshadiv jest offline