Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2012, 22:50   #5
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Morfast z wyczekiwaniem spojrzał na krasnoluda, wiedząc że ten lepiej będzie wiedział co w takiej sytuacji zrobić. Kusza w rękach mężczyzny mogła być po prostu środkiem ostrożności jaka cechowała każdą rozsądną osobę... Jednak równie dobrze ruiny zamczyska mogły stanowic bazę wypadową grupki bandytów którzy nie będą zachwyceni że ktoś ich odnalazł. Niziołek poważnie się zastanawiał co gorsze, zimno czy bandyci jednak doszedł do wniosku że w przypadku bandytów ma jakiekolwiek szanse na przeżycie, na pewno większe niż w przypadku mrozu. To jednak do krasnoluda należała decyzja, co dalej
Krasnolud poprawił toporek przy pasie, tak by w razie czego szybko dobyć go zdołał i wolną ręką zamachał w powietrzu. Biorąc pod uwagę widoczność w ostatnich dniach oraz jego niski wzrost, wolał uniknąć jakiegokolwiek ryzyka zostania nie zauważonym oraz rozpoznania jako strasznie hałaśliwego szpiega.

- Hej! Jes tu kto? Jako bratnia dusza może sie tu pałęto? - zakrzyknął lekko ochrypłym głosem. Odchrząknął jeszcze dwa razy i ponowił okrzyk - Hej! - po czym dodał już szeptem - jak zaczną bełta świstoć padnij i wyczołgo sie z ruin.

Zaraz po zakrzyku krasnoluda z okolic, gdzie niedawno przechodził człowiek z kuszą wyszedł drugi. Znacznie mniejszej postury, ubrany również grubo, ale znacznie szykowniej. Widać było, że zmierzał za wcześniejszym jegomościem, ale słysząc wołanie zwrócił się w stronę dwójki nieludzi i zawołał.

- Witajcie. - po czym ruszył w kierunku krasnoluda. - Widzę, że dzisiejszy wieczór sprowadza w te strony coraz większe rzesze podróżnych. Miło mi was poznać. Nazywam się Benwolio Cicero i jestem znanym w sporej części Tilei gawędziarzem. Wraz z małą grupką przyjaciół siedzimy w koszarach. Ona chyba ostała się w najlepszym stanie. Może dołączycie do nas? Za jakiś czas zacznie się kolejna opowieść, której nie chciałbym przeoczyć. A może wy znacie jakąś ciekawą opowieść? - Po samym akcencie czuć było, że mężczyzna nie należy do tutejszych. Miał dziwną, zadbaną fryzurę i nie wyglądał na tak zmarnowanego jak możnaby się spodziewać w takiej odległości od wszelkiej cywilizacji. Patrzył z niekrytą sympatią czekając na odpowiedź.
- Thogral Miedzianobrody żem jes, a ta mała cholera to Morfast. I chętnie sie zatrzymomy jeśli to nie wielki kłopot. - odrzekł niski i barczysty krasnolud rozluźniając się i idąc w kierunku nowo poznanego człowieka. Jego pełna zbroja płytowa, powyszczerbiona i pognieciona w niektórych miejscach, nieprzyjemnie skrzypiała pokryta cienką warstwą lodu zaś zdobiony hełm z charakterystycznymi dla krzepkiego ludu skrzydłami skrywał niegdyś ogniście rudą, teraz przykrytą śniegiem, brodę. - Ziąb straszliwy to i ogrzać przy ognisku sie zda. A i nie jedno opowieść przy gorzałce to sie znajdzie. Jeśli jeno macie co jakiego spyrytusu bo u nas już sie powoli konczy, jeśli już dna nie osiągnoliśmy i nawet na pożądnom kolejke chyba ni starczy. - dodał sprawdzając stan swej manierki.
- Już ja ci dam małą cholerę - wymamrotał pod nosem niziołek ruszając za krasnoludem. Nie podobało mu się że jego większy towarzysz jak zwykle ma w sobie stanowczo zbyt wiele wiary w ludzi, Morfastowi bowiem przyjazne podejście napotkanego w ruinach człowieka wydało się bardziej podejrzane niż wybiegający z rykiem bandyta. Miał jednak nadzieję, że nawet bandyci nie są tak zdesperowani by zaczepiać krasnoluda, bo on sam tak szczelnie okutany był kolejnymi warstwami ubrania że nie dało się powiedzieć o nim dosłownie niczego - poza wynikającą z postury przynależnością do starej i szlachetnej rasy niziołków

Widać, że Benwolio starał się sprawiać wrażenie, że nie złych zamiarów. Poczekał na dwójkę podróżnych po czym zaczął ich prowadzić w kierunku koszar. Szedł powoli dostosowując swoje tempo do zmęczonego podróżą niziołka. Swoją drogą ta rasa ciekawiła go jeszcze bardziej niż krasnoludy. Znał kiedyś halflinga, z którego opowieści wynikało, że jego pobratymcy znają wiele ciekawych ballad i opowieści. Co więcej po paru głębszych rozwijają im się języki i można się sporo od tych małych ludków dowiedzieć.

- Proszę za mną. Siedzimy w koszarach. Nie jest może przytulnie, ale w miarę trzyma się w całości. Mam nadzieję, że trakt tym razem był bezpieczny i nic was nie nękało po drodze? - zapytał z ciekawością patrząc na niziołka gawędziarz.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline