Monique
Ulice były już trochę mniej stłoczone, lecz nieustanna wilgoć i wiatr nie pozwalały o sobie zapomnieć. Przebili się przez Soho i dotarli pod wskazany adres na. Z czteropiętrowej kamienicy, spod numeru 21 wyszedł właśnie jakiś młody mężczyzna o ciemnych blond włosach. Nie wyglądał na więcej niż 25 lat. Na plecach miał czarną skórzaną kurtkę, na nogach niebieskie dżinsy. Już z daleka zauważył podjeżdżający samochód i obserwował go, aż ten się zatrzymał na poboczu.
Wychodząc naprzeciw zrobił kilka kroków i stanął koło żywopłotu prowadzącego do klatki.
Na pytanie Monique uśmiechnął się tylko i odpowiedział równie sugestywnym pytaniem. - Monique… - po czym delikatnie pokłonił się w ich stronę na powitanie – przekazuję wyrazy szacunku od Andrew, mojego ojca i dołączam własne.
To niezwykłe, że w tak niespokojnych czasach zechcieliście tak zaangażować się w tą sprawę… Ale do rzeczy. - Dodał po krótkiej pauzie. - Rozmawiałem właśnie z Gabrielle, jeżeli nie zejdzie do nas w ciągu 5 minut, to pojedziemy sami. Wyraźnie coś ją gryzie, ale to nie moja sprawa. Po prostu poczekajmy.
- Właśnie podeszła do okna - skomentował Michalel, w ogóle nie zdradzając tego, że obserwuje cokolwiek i kogokolwiek. |