Valentine Kaiser III, kapitan "Winowajcy" zmrużył oczy. Iaculis zamruczał, jakby usatysfakcjonowany propozycją rektora. Delikatnie dotknął łapką twarzy swego pana, balansując na jego ramieniu na trzech pozostałych kończynach i pomagając sobie ogonem.
- Rektorze Savoy, znalazł pan dostawców.- Kaiser rozłożył ręce, a jednocześnie dyskretnie porozumiewawczo mrugnął do Lazar, chcąc wyrazić aprobatę odnośnie jej zachowania.- Zechce nam pan teraz wybaczyć. Jak rozumiem, świeża dostawa interesowałaby pana bez zwłoki. Madame Lazar, ruszamy.-
I wysoki kapitan skierował się do drzwi.
Jeśli rektor ich jakoś zatrzyma, to trudno - trzeba zostać i wysłuchać co naczelnik ma do powiedzenia. Ale jeśli nie, Valentine wychodzi z gabinetu.
W drzwiach zatrzymuje się jeszcze, ale nie odwracając się w kierunku biurka.
- Jeszcze jedno, rektorze, zanim zapomnę... Nie jestem pańskim "synem".-
Po tych słowach definitywnie opuszcza gabinet.
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |