Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2012, 17:07   #4
Imoshi
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cóż za nieznośne oczekiwanie. Ta niekończąca się droga, pustkowie za oknem. I tyle niebezpieczeństw. Gdy Francis niegdyś wysłuchiwał opowieści, większość miał za zwyczajne bajki. Bo "przecież nie może być aż tak źle". Fakt, nie było "aż tak źle". Tylko gorzej. Znacznie gorzej. Żeby to zrozumieć, trzeba ujrzeć Stany osobiście. A nie tylko "oczyma wyobraźni". Ależ mu się nudziło. Złodziejowi co kilka minut przychodziła chęć, by zapytać "Daleko jeszcze". Tłamsił w sobie te dziecinne pomysły. Jego towarzysze wykazywali się nadmiernym spokojem. Bo czym można by lepiej umilić sobie drogę niż rozmową?

Może sprawdzeniem ekwipunku? Cóż, w kieszeni Francis nadal miał swoje cacuszko, detektor ruchu, o którym jego towarzysze nie wiedzieli. W kaburze, przy pasie trzymał TrzydziestkęÓsemkę. Z tyłu leżała gdzieś jego kusza, wraz z bełtami. Cicha broń. O wiele bardziej przydatna w złodziejskim fachu od hałaśliwego pistoletu, którym zresztą mężczyzna nie strzelał najlepiej. Poza tym, została mu tylko jedna konserwa, i kompletny brak wody. Cóż, do zmartwień spowodowanych listem gończym z Vegas, doszły jeszcze zmartwienia spowodowane wodą. To po to uciekał z domu, żeby zdechnąć z pragnienia na środku pustyni? Oby tylko któryś z towarzyszy ją miał, pomyślał Francis. Cóż, popatrzenie na wyposażenie nie zabiło nudy. Czym jeszcze można by sobie umilić podróż..., zadał sobie pytanie złodziej...

Odpowiedź nasuwała się sama - radiem. Szkoda, że dopiero teraz Panu Jonesowi przypomniało się o tym, że auto posiada to wspaniałe urządzenie, które mogło choć trochę zabić tę nudę. Po dłuższej chwili 'zabawy' udało się je uruchomić. Muzyka country. Francis takiej nie lubił. W Vegas miał spory wybór, a tutaj... tutaj go nie było. Miał się cieszyć, że w ogóle może posłuchać czegoś innego, niż dźwięku wycelowanej w niego spluwy. Na szczęście po kilkudziesięciu sekundach, utwór się skończył. Na jego miejsce wszedł wywiad z jakąś kobietą prowadzącą ogródek.
No litości, już wolałem tamten szajs., pomyślał złodziej. Rozmowa jednak toczyła się o jakimś metalowym czymś co kobieta zauważyła jakiegośtam wieczoru. Francis na początku w ogóle tego nie słuchał, dopiero po chwili dotarło do niego, że chodzi o coś innego niż rolnictwo. Spiker wyraźnie chciał zakończyć rozmowę.
- Zabawki Molocha już pojawiają się w tej mieścinie! - rzekł Rudolf, spluwając przez okno. Czy on powiedział... Molocha? Na dźwięk tej nazwy złodzieja przeszły ciarki. Nasłuchał się o nim zdecydowanie za dużo w Vegas. W sumie, wtedy też myślał, że to tylko bajki, ale po wydarzeniach ostatniego czasu zdolny był w to uwierzyć. - Słyszeliście? Moloch już jest w Cheyenne. Czekają nas kłopoty, ani chybi. - zakończył kierowca. Przez chwilę Francis miał wrażenie, że zaraz wyskoczy z siebie i stanie obok. Przypomniały mu się wszystkie straszliwe słowa o tym całym superkomputerze, usłyszane przez lata w Vegas. A było ich niemało. Teraz przydał się spokój Jonesa. Gdyby nie to, pewnie narobiłby w gacie, i zaczął wrzeszczeć jak dziecko. Na szczęście, strach zatuszował. Przynajmniej na tyle, że reszta najpewniej tego nie zauważyła. Wyobraził sobie całą potężną armię robotów, wyglądających jak takie, które znał. A przynajmniej tak wyobrażał sobie ich wygląd na podstawie opisów naocznych świadków...

[MEDIA]http://api.ning.com/files/wX05f8j8b*72ONwiuxbxygHC8-v93p-3jvRQ7aIsw4OMtypbJVJe3R8I6*FSVJtyoy5OXGzwLJ7BlWKTi MFW3*l864DZ3XVr/Hybryda_moloch_foksowicz.jpg[/MEDIA]

Potem doszły do tego wizerunki nielicznych obrońców chowających się w prowizorycznych okopach. Wynik w takim przypadku byłby przesądzony. Nie mieli by szans...
- Jak jest tam, na Froncie? - zapytał towarzyszy z nadzieją na jakieś dodające otuchy słowa. Muzyka, choć znacznie lepsza od country, nie została pochwalona w myślach Pana Jonesa. Teraz musiał chwilę ochłonąć i wmówić sobie, że to co słyszał o Molochu w domu to stek bzdur, a tak ciężki utwór w tym nie pomagał.
 
Imoshi jest offline