Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2012, 14:10   #5
Latin
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Pogoda była ładna, podróżowali jeepem przez pustkowia. On i dwóch kompanów w samochodzie, a czwarty z nich obok na swoim motocyklu, koło którego z kolei podążała hiena. Poznali się jakiś czas temu i od tamtej pory razem przemierzają śmierdzące zakątki tego zniszczonego świata. W oddali widać było góry skaliste, jednak teren tutaj był raczej równinny. John Sinclair był szczupłym, czarnoskórym mężczyzną o krótkich włosach, ubrany w stare dżinsy i czarną, skórzaną kurtkę. Siedział na tylnej kanapie obok wszystkich rupieci podróżujących. Trochę żałował, że nie jechali autostradą, z chęcią posłałby kilku gangerów na tamten świat. Ale to mogłoby być zbyt niebezpieczne.

John dopiero teraz zauważył na swojej dłoni ślady krwi i używając palca i śliny zaczął czyszczenie. Po chwili przypomniał sobie skąd pochodzą. Jakieś dwa dni temu kiedy był w obskurnej knajpie jeden z gości zbyt intensywnie kosztował alkoholu. Siedział z młodą dziewczyną, ciągle coś na nią krzyczał i wymachiwał łapami, jednak ona cierpliwie to znosiła bez słowa była bardzo spokojna. Chyba to go jeszcze bardziej rozjuszyło, bo nie wytrzymał, wstał i zdzielił ją z całej siły w twarz rycząc przeraźliwie. To była przesada. John spokojnie wstał od stołu i podszedł do nadpobudliwego jegomościa. Ten nachylony nad przerażoną dziewczyną nawet nie zauważył zbliżającego się sędziego, chyba szykował się do następnego uderzenia. Złapany za ramię odwrócił się błyskawicznie i z agresją odmachnął ręką, lecz niecelnie. Lewy prosty Johna rozbił nos agresora i odsunął go na kilka kroków. Zakrwawiony facet ruszył wściekle wymachując rękoma, jednak seria lewy-prawy znów wylądowała na jego twarzy. Ten ostatni, mocny cios pozbawił go świadomości. Wszyscy obecni w pomieszczeniu przypatrywali się uważnie całej sytuacji, jednak nikt nie odważył się nic wtrącić. Dziewczyna zerwała się na równe nogi i uciekła, natomiast John spokojnie opuścił lokal.

„Dobrze mu tak, skurwielowi” pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. Postanowił, że jednak nie będzie za wszelką cenę próbował usunąć plamek z dłoni, bo kiedy patrzy na nie, poprawia mu się humor.

W radiu tym razem zamiast pasjonujących opowieści o uprawianiu ogródka, usłyszeli dość istotną rzecz; mianowicie, że zabawki molocha już goszczą w Cheyenne, dokąd właśnie zmierzali.
- Zabawki molocha już pojawiają się w tej mieścinie! Słyszeliście? Moloch już jest w Cheyenne. Czekają nas kłopoty, ani chybi. - odezwał się Rudolf.
Muzyka rozbrzmiewała w samochodzie i można być pewnym, że wszyscy myśleli o tym samym – o Molochu.
 
Latin jest offline