Sapienza przyjrzał się dokładnie kobiecie, na której spoczywał. Wyglądała zwyczajnie, nie wyczuwał też od niej smrodu jakiejkolwiek ponadludzkiej istoty.
- Nie ruszaj się, a prawdopodobnie wyjdziesz z tego cało.- Powiedział swoim zwykłym, ludzkim, niskim głosem, co w kontraście z kocią formą, w jakiej pozostawał, musiało dawać piorunujące wrażenie. Oby tylko ta dama nie zeszła na zawał...
Anicostin ostrożnie schował pazury i zszedł z ciała przygważdżanej niewiasty, po czym obszedł ją dookoła i ruszył dalej ulicą, w duchu pomstując na nieznośne gorąco. Ogon wyprężył dumnie, a uszy pozostawił sterczące, by jak najwięcej powiewów wiatru schłodziło krążącą w nich krew.
Postać ludzką odważył się przyjąć dopiero kilka metrów dalej, gdy skręcił za róg do jednego ze ślepych zaułków miasteczka. Poprawił krawat, wygładził garnitur i wyszedł zza rogu, ruszając ponownie w kierunku z którego przyszedł.
Jeśli mija te kobietę, kłania się jej grzecznie jak prawdziwy gentleman.
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |