Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2012, 21:40   #3
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Nastały upalne dni, było to dość niezwykłe jeśli chodzi o Anglie, aczkolwiek odznaczało się to pewnym urokiem. Same miasto z pewnością nie było niczym ciekawym , wraz z rozwojem technologii oraz mózgu człowieka, wiele ciekawych rzeczy zostało zakazanych – uśmiechnął się w duchu Philip –
- Oj tak… Wiele Ciekawych rzeczy zostało zakazanych. – Dodał sam do Siebie, popijając gorącą czekoladę w przyjemnej kawiarni. Był niesamowitym wielbicielem słodkiego, jednak szczególnie smakowała mu czekolada do picia potrafił wypić ich ogromną ilość w ciągu jednego dnia, dlatego też potrafił odwiedzać różnego rodzaju restauracje. Jednak ze względu na fakt że był wegetarianinem, szczególnie oddanym owocom, bardzo rzadko jadał na mieście, nie w ogóle bardzo rzadko jadał, zaledwie raz dziennie.
Z pewną fascynacją przyglądał się przez duże okno kobiecie, która parkowała swój – jak sugerował po wyglądzie – nowy pojazd, robiło to na nim nie lada wrażenie, dlaczego ludzie przywiązują taką wagę by zmieścić się w wyznaczonych liniach, lub dlaczego są w stanie oddać tyle pieniędzy by kupić pojazd, który praktycznie niczym się nie różni poza wyglądem. Widać było że duch czasu i pasja do czasów które minęły w nim pozostał. Bardzo lubił przyglądać Się ludziom, prostym czynnościom jak koszenie trawnika, czy nawet urządzanie grilla. Sprawiało to mu, dziwną „przyjemność”. Bardzo dużo czasu poświęcał nad interpretacją „przywiązania” miłość, przyjaźń, oddanie – wiele słów opisuje pewną podobną czynność. Tak było i kiedyś jak i pozostało teraz, jednak On sam po części nigdy nie przywiązywał zbytniej uwagi do takich odruchów.

- Czy te myśli pojawiają się z jakiegoś konkretnego powodu ? - pomyślał, starając się stworzyć pewien obraz w myślach. Obraz „ludzi” z którymi miał tak wiele wspólnego, których mógł nawet nazwać rodziną . I wcale nie jest to słowo wyolbrzymione, aczkolwiek to było z jego punktu widzenia - Jak to wyglądało po drugiej stronie ? Philip tego nie wiedział, być może nawet nie starał się nigdy dowiedzieć. Znał swoje miejsce w tym świecie oraz jego przebieg. Ale czas zmienia ludzi, dlatego też i jego pragnienia, jego miejsce uległo zmianie. Nie mógł już dużej być tą samą istotą, stał się bytem z pełni świadomością oraz własnymi upodobaniami, jednak niestety stare nawyki zostawiły wyraźne ślady.
Sporo czasu minęło od kiedy wszedł do tej kawiarni, niestety strasznie ostatnio się rozleniwił, musiał się zająć czymś konkretnym, jednak czym ? Co On tak naprawdę potrafi ? Jest coś w czym może On się sprawdzić ? Wymyślenie samej listy, prawdopodobnie zajęło by mu kilka godzin, dlatego też stwierdził że zrobi to podczas spaceru. Tak, to z pewnością będzie dobry sposób na poukładanie sobie kilku spraw. Mężczyzna odniósł biały kubek w którym wcześniej znajdowała się czekolada, kobieta która stała za ladą dostrzegła mężczyznę, bardzo wysokiego, odzianego w różową koszulę, na której znajdowała się czarna kamizelka a na szyi ciemna apaszka . Na oczach miał czarne lenonki , nie dostrzegła koloru oczu, jednak widziała jego bardzo „dziwny uśmiech” wyglądał na stosunkowo przyjazny, jednak można było odczuć dziwne wrażenie, że jego oczy wskazywały, jak gdyby by patrzył na jakąś „podłą czy też niską istotę”. Że jest kimś ważniejszym, lepszym – jednak być może była to jedynie strefa wyobrażeń Pani ? Na dodatek na dłoniach miał skórzane czarne rękawiczki, w taki upadł nie był to normalny widok, jednak kobieta nie skomentowała tego.

Po opłaceniu rachunku, udał się na miasto, jego początkowo bardzo szybki marsz radykalnie zmienił tempo kiedy ujrzał wystawę złożoną ze starych fotografii. Przedstawiały One miasto sprzed wieku. Z dziwną fascynacją przyglądał się fotografią, z pewnością sprawiło mu to radość, nie komentował ich a jedynie w milczeniu spoglądał na nie. Jednak wraz z dobrymi wspomnieniami, pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno wtedy dobrze obrał. Przymknął oczy , starając się przyswoić z myślami, po czym ruszył przed siebie, już nie odwracając się. Jego kolejnym przystankiem, był sklep z suknami ślubnymi pod nim stało kilka osób, głównie kobiet zafascynowanych najnowszymi kreacjami. Mężczyzna stanął z tyłu, przyglądając się temu zamieszaniu przez chwilę
- Dziwne to całe „małżeństwo” Ciężko mi wyobrazić sobie Panią Christelle w takim stanie – Powiedział w myślach. Jego rozmysły przerwał dźwięk otwieranych drzwi, które opuściła para, kobieta wisiała na szyi mężczyzny, taki widok nie wzbudził w nim więcej emocji, aniżeli można się było spodziewać .

Wtedy znów uderzyły w pewne odczucia – Być może wystarczy jedno spojrzenie ? Świadomość że trwają w dobrym stanie ? To dziwne… Jak można przywiązać się do innych. – Powiedział, już stosunkowo głośno. Jego walkę emocjonalną przerwał pewne dziecko, które t o przechodząc przez ulice, zajadało się dużym pączkiem, tak było to zabawne, gdyż zawsze kiedy wychodził na miasto, przynosił ze sobą słodkości. Wiedział o daniach jego „rodziny” jednak zawsze to robił, stało się to swego rodzaju tradycją. Philip ruszył szybkim marszem w stronę cukierni, zapachy które stamtąd dochodziły były wspaniałe. Już kiedy ujrzał wystawę wiedział że zrobi duże zakupy. Zamówił Rurki z bitą śmietaną – prosił o te największe – pączki z marmoladą, drożdżówki oraz trochę cukierków i krówek. Ładnie zapakowaną torbę pełną łakoci włożył do torby jednorazowej. Postanowił też kupić wino, sam fakt ze nie był bogaty, musiał ograniczyć się do stosunkowo kiepskiej marki, jednak liczą się gesty, prawda ? Po przemyśleniu wszystkiego, zebrał się na odwagę by dojść do rezydencji, dziwne gdyż wcześniej takich obaw nie miał. Wszystko co się działo, po prostu niemiał nad tym kontroli. I przeszła mu chęć by ich odwiedzić, nie wiedząc czemu, po prostu stwierdził że zajrzy co u nich słychać a łakocie zostawi pod drzwiami. W końcu za dnia nie przepadali wychodzić, tak więc jego pomysł był stosunkowo dobry, gdyby nie fakt że jest nowy członek rodzinny – a o którym On niemiał pojęcia.

Mężczyzna bardzo zgrabnie przeskoczył stosunkowo duży płot, sprawdzając raz jeszcze zawartość torby, musiał sprawdzić czy niczego nie zgubi, dlatego też udał się koło najbliższych krzaków. Niestety , nie zwrócił uwagi i zahaczył łokciem o krzew, który się cały poruszył.

Wtedy też nagle usłyszał

- No, no, co my tu mamy? – słowa te wypowiedział uśmiechnięty mężczyzna.

Z całą pewnością Philip poczuł się zakłopotany i sytuacją oraz personą . Dlatego szybko podniósł się do pionu, po czym uchylił w dworskim geście.
- Jestem Philip Baptiste de Coubertin la Artois – powiedział z wyraźnie francuskim akcentem
- proszę wybaczyć, jednak nie spodziewałem SIĘ tutaj nikogo. Może to Pytanie nie zabrzmi zbyt mądrze z mojej strony – patrząc na moją obecną sytuacje – na jego ustach pojawił się dziwny uśmiech – Jednak, co Pan tutaj robi … ? – Stał się powiedzieć co kolwiek, byle by nikt nie wziął go za szpiega, rodzina która tam mieszka z pewnością nie lubiła szpiegów, a co gorsza zdrajców…
 
Cao Cao jest offline