Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2012, 22:38   #12
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Damian obudził się powoli, pod wpływem szeptów.
- Connor jedzie. Po co nam jeszcze jeden? - Spytała jakaś kobieta, o pewnym siebie, mocnym głosie.
- Jedzie też około stu innych ludzi. Chyba wiesz, że potrzeba do tego naprawdę wszystkiego czego możemy użyć bez większych strat? - Spytał ktoś, kogo głos Damian chyba rozpoznawał.
- Jasna cholera Harkov. - Westchnęła kobieta. - Mówisz jakbyś nie wiedział kogo ten gość zabił.
- Ależ moja droga, chodzi właśnie o to, że wiem. Po pierwsze, musi teraz na prędce się stąd zmyć, a po drugie... to robi wrażenie, nie?
Zapadła chwila milczenia.
- W ogóle nic o nim nie wiemy. W razie czego odpowiedzialność idzie na Ciebie.

Damian zasnął.

***

Sen przyniósł ze sobą koszmary. Od bardzo dawno nie miał żadnego snu. Cieszył się z tego. Wolał nie wiedzieć, co siedzi w jego mózgu. Teraz jednak wszelkie obrazy, wspomnienia, zlewały się w jedno wielkie łajno.


Patrzyło na niego to... coś. Czerwone oczodoły, pomarszczona, jakby pokryta grzybem twarz wielka muskulatura i wielka, metalowa obroża. Stwór zdawał się coś krzyczeć, jednak Damian nie był pewien co. Słyszał coś w stylu "...ginie". Słuchał niezrozumiałych wrzasków przez długi czas. Stwór tylko stał i wrzeszczał, a Damian widział tylko jego popiersie.
W pewnym momencie zaczął słyszeć dziwne dźwięki, które całkiem zagłuszyły wycie. Zdawały się go atakować, przebijać mu skórę, rozrywać go, zżerać mu żebra. Jednak spostrzegł, że to z jego gardła wydobywają się dźwięki, których nie potrafił określić, to on rwał sobie ciało do kości i poza nią, szarpiąc sobie duszę.
Obudził się zlany potem.

***

Otworzył szerzej oczy. Znajdował się w pomieszczeniu o błękitnych i białych ścianach, tu i tam farba już się łuszczyła. Jednak pościel, pod którą Damian leżał byłą nieskazitelnie czysta. Jedyną medyczną aparaturą w pobliżu była kroplówka. Naprzeciw łóżka stał Harkov. Miał na sobie maskę i kapelusz. Stał w lekki rozkroku, dłonie splótł za plecami.
- Witaj! Docierają do ciebie moje słowa? - Spytał przekrzywiając głowę na bok.
Damian spróbował odpowiedzieć, ale z ust wydobyło mu się jedynie haczenie. Wytrzeszczył oczy przerażony. Borisiew wyciągnął tylko rękę jakby pokazywał "STOP"
- Za parę minut będziesz mógł mówić. - Usiadł na krześle obok Markowskiego.
- Pewnie chcesz wiedzieć, co się stało z twoją śliczną przyjaciółką i w ogóle, co się stało. No cóż... - Harkov rozwalił się na krześle. Westchnął ciężko i wbił wzrok w ziemię. - Stało się to, że zabiłeś panów, którzy byli przedstawicielami organizacji zwanej Iskrą. Ludzie ci próbują zapanować nad mutacjami, swoją działalność niedawno przenieśli również do naszego miasta. Są ogółem szanowani, bo nieźle radzą sobie z mutantami, ale poza tym to skurwiele, ale mają immunitet i w Edenie i w Katharsis, więc gówno możemy im zrobić. Powiem szczerze, że jestem ci wdzięczny za to, co zrobiłeś i po części cię podziwiam. Ciekawe, czy jakbyś wiedział, że ich łapy są tak pełne nuklearnego gówno to walczyłbyś z nim na pięści, no ale dlatego od dwóch dni jesteś nieprzytomny. Twoja przyjaciółka zaś jest bezpieczna w jednym z posterunków, lepiej żeby żadne z was nie szlajało się teraz po mieście po tym, co zrobiliście. Straszna bura będzie. Już paru przedstawicieli Iskry rzuca się na mnie i kogo jeszcze się da.
Spojrzał na Damiana. Chyba się uśmiechał, choć tego oczywiście nie dało się teraz stwierdzić
- Wybacz maskę i kapelusz, jestem na służbie. - Spojrzał na drzwi, potem zaczął znowu mówić. - Zaproponuję ci pracę. Z dala od obu miast. Cholernie ważną i ciężką. Zacznę od początku. - Klasnął w dłonie i poprawił się na siedzeniu.
- Jest tak. My tu w Edenie mamy fabrykę. Wciąż ją ulepszamy, powiększamy. W podziemiach, wszerz, w górę. Produkujemy tam wszystko. W tym paliwo. Filtrujemy wodę. Woda właśnie płynie tą wielką rurą, której przegapić się nie da. Jednak nie mamy tu za dużo żarcia. Mamy piekarnie, trochę plantacji warzyw, ale to za mało. W Katharsis mają żyzne ziemie, farmy zwierząt ze zdrowym mięsem. Dlatego też nasze miasta żyją w sojuszu. Nasze paliwo napędza ich maszyny rolnicze, ich żarcie nas byśmy mogli produkować paliwo. Wymieniamy się tez innymi towarami. Robimy też broń, a bronie oni chcą bardzo, bo mają w okolicy więcej mutów. Wszystko przenosimy drogą karawan. Okolica pomiędzy naszymi miastami jest, wierz mi lub nie, zróżnicowana. Lasy, rzeki, taka pustynia jaką jechałeś, wzgórza i coś tam jeszcze. - Zaśmiał się cichutko. - Tak czy siak ostatnio karawany ucięło. Nasze dwie nie wróciły, ich dwie nie dotarły. Na więcej niepewnych strat nie możemy pozwolić. Za tydzień rusza kolejna karawana. Drogą lądową. Organizujemy dwie wyprawy. Właśnie lądową i tą, która zbada szlaki rzeczne. Po sto żołnierzy do każdej z nich, w tym po piętnastu gwardzistów w każdej, a jeden gwardzista jest wart sześciu zwykłych żołnierzy. Ponadto wielu najemników, jak na przykład słynny w obu miastach Connor, słyszałeś o nim? No nic, usłyszysz. Paru dowódców no i to, co dla ciebie najważniejsze: nikogo z Iskry. Chcę cię w wyprawie lądowej. Ciebie i twoją przyjaciółkę. Razem będzie około sto dziesięciu osób i wyruszycie dwa dni przed karawaną by zbadać szlak i okolicę, w razie czego - oczyścić ją. Dobrze zapłacimy no i wyrwiesz się od Iskry... na jakiś czas. No, ale jak wrócisz z sukcesem, załatwimy ci całkowitą ochronę przed nimi. Te karawany utrzymują miasto przy życiu, a każdy człowiek się w tej wyprawie może liczyć. - Wstał, otrzepał spodnie, chrząknął i spojrzał za usmarowane brudem okno, przez które wpadały słabe promienie słońca.
- Zgodzisz się. Za dwie godziny przyjdzie do ciebie kobieta, która będzie dowodziła ludźmi z garnizonu w tej wyprawie, Sara Gekon. Resztę, między innymi przewodnika, Connora i innych dowódców poznasz przed wyruszeniem. Z Agatą zobaczysz się jak wyjdziesz ze szpitala. - Zbliżył się do drzwi. Położył dłoń odzianą w, tę jego skórzaną rękawiczkę bez palców, na klamce i rzekł, nie odwracając się
- Nie odmówisz.
Wyszedł pozostawiając Damiana sam na sam ze swoimi myślami.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline