Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2012, 21:45   #101
Cell
 
Cell's Avatar
 
Reputacja: 1 Cell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znany
Nagła fala wyczerpania uderzyła w nią, aż się zachwiała i pociemniało jej w oczach. Co się dzieje..? Coś z niej wysysało energię, a przede wszystkim... Nie czuła już tego jedynego w swoim rodzaju uczucia mrowienia w palcach, po którym wiedziała, że jest gotowa do użycia magii... Czy miało to coś wspólnego z burzą? Czuła magię w powietrzu, ale żeby takie żrące wyładowania?

Miała jednak większy problem na dana chwilę - prowizoryczna anestezja została zniesiona i Jester się... budził, o czym uświadomił ją jęk bólu. Cholera, cholera, cholera, cholera, myśl! Nie mogła się przebić przez zasłonę otumanienia... Pogmerała we wszechobecnych kieszeniach swojej torby i znalazła to, czego szukała - Małe, brązowe kulki, które wepchnęła szybko do ust i zakrztusiła się gwałtownie. Zaczęła przeżuwać grudki, krzywiąc się, ale osiągnęła to, czego chciała. Już sam ostry, kwaśny, wżerający się w język smak specyfiku otrzeźwiał, a także zawierały one zaskakująco dużo kofeiny, więc czekała na nagły przypływ energii. Zawsze nosiła przy sobie alternatywę do magii leczniczej. Jak widać, nawet Źródło czasem zawodziło i trzeba było zdać na swoistą magię ziół i... opioidów! W drugiej kieszeni wymacała charakterystyczną fiolkę z drogocenną morfiną. Wyciągnęła ze szlufki w rękawie strzykawkę z cieniutką igłą. Po omacku niemal, wbiła w fiolkę ze specyfikiem, wysysając płyn. Puknęła raz w igłę, pozbywając się bąbelka powietrza, po czym zamknęła oczy i wyszukała nabrzmiałą żyłę na zgięciu łokcia Jestera. Podała mu porcję morfiny, mówiąc do niego uspokajająco:
- Oddychaj i nie wpadaj w panikę. Zaraz to się skończy, zaśniesz spokojnie.

Zapewne mamrotała, nadal kręciło jej się w głowie.
Spojrzała na dziurę w klatce piersiowej mężczyzny. Zanim będzie mogła obejrzeć jak bardzo mechanik został poszkodowany, musiała zneutralizować magię, to dziwaczne słoneczko. Skupiła się na wybranym zaklęciu, ustawiła dłonie... I omal nie zwymiotowała. Nie, użycie magii nie wchodziło w grę. Obejrzała się przez otwarte drzwi, próbując dojrzeć, co się działo na zewnątrz. Wszyscy byli zajęci harmiderem, nie chciała tu nikogo ściągać, zresztą pozostali magowie też nie wydawali się być w formie.

W takim razie... Myśl. Bezoar? Miała chyba jakiś. Wygrzebała w swojej torbie małą kulkę. Bezoar zasłynął jako antidotum, ale jakieś działania neutralizujące... Postawiła ją na ziemi, uniosła ciężki but i zmiażdżyła grudkę pod obcasem. Powstałym proszkiem zasypała jarzącą się ranę i czekała na efekty.
 
Cell jest offline