Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2012, 13:41   #2
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Była... w klubie. Nox Dominum, o ile dobrze pamięta. Czuła... pot, tytoń i narkotyki. Światła reflektorów częściowo rozpraszały się w chmurze pod sufitem, sprawiając surrealistyczne wrażenie. Była tam sama? Nie... przecież tańczyła w tłumie, ale... Tak! Była z Rhi. Tańczyły w rytm galopującej muzyki, drinka za drinkiem i popalając co jakiś czas mieszanką tytoniu i kilku innych narkotycznych ziół.



- Wyłaź albo twoja paniusia zarobi ósmy otwór w głowie!
(Aż odskoczyła, wciąż na siedząco, pod ścianę celi, gdy dotarło do niej to wspomnienie)
Jak to się stało? Dominum Nox był teraz... pełen trupów. Na parkiecie leżało z pół tuzina ciał. Muzyka już nie grała, choć światła wciąż harcowały, dodając scenie klimatu horroru. Ludzie w czarnych pancerzach siatkowych i hełmach na głowie, kryjącymi twarz za wizjerami. Był ich z tuzin. Tylu naliczyła. Jeden stał na środku parkietu, leżała płacząca Rhi, a jakiś koleś trzymał ją na muszce, drugi obok niego się rozglądał, a pozostali przeczesywali klub, a mieli co przeczesywać. Dominum Nox to wielki klub, trzypiętrowy, choć dwa górne były bardziej zawiniętymi balkonami, tak by scena, na której grywali muzycy, była widoczna z każdego miejsca. Wiele prywatnych pokoi, oraz tych gdzie się chodziło by się dochlać, lub doćpać i obudzić dzień później. Filary, wielkie czerwono-różowe kanapy, które też dawały miejsce by się skryć.
- Tkniesz ją, a rozerwę cię na strzępy!
Krzyknęła i zaraz uciekła na piętro klubu, korzystając z przejścia służbowego. Nox to jej ulubiony klub i zna go jak własną kieszeń.
- Liczę do trzech! Raz!
Isztar wczołgała się pod fotel przy barierce na trzecim piętrze, tak, że mogła bez problemu dostrzec środek parkietu, pozostając w głębokim cieniu. Nie była w stanie nic zrobić. Tego jednego pilnowało jeszcze trzech, poukrywanych przy filarach, w półcieniu. Nawet gdyby wskoczyła i zabiła go to oni by ją zabili. Albo i nie, bo chyba chodziło im o coś innego. Nie wzięła pistoletu. Żadnej broni. Nie spodziewała się czegoś takiego. Pijanym gburom umiała wlać bez pomocy technologii.
- Dwa!
Co tu robić, co tu robić... jak ją uratować i nie dać się zabić, lub złapać?! Zobaczyła, że ktoś wchodzi na piętro, a Anna, mimo, że była dość niska, to jednak nie była dzieckiem, by zmieścić się w całości pod fotem, a wystające pół ciała, spod niego, zwróciło by uwagę. Wyszła spod niego i zaczaiła za gotyckim filarem. Głeboki wdech, drugi, trzeci i kopnięciem wytrąciła las-karabin z rąk mężczyzny
- Mam... - tyle zdążył krzyknąć nim Isztar go chwyciła i przerzuciła przez biodro na szklany stolik, którego odłamki teraz powbijały się w jego plecy
- No to uznamy to za TRZY!
Strzał rozszedł się po klubie. Jak wiele wcześniej ale ten zdawał się najbardziej upiorny.


Dowódca stwierdził, że muszą sprawdzić informatorów, bo schrzanili sprawę mówią, że groźba zadziała
- Znajdźcie ją klasycznymi metodami. Obsadziliśmy wyjścia, więc nie mogła uciec.
Nagle huk. To ciało jego człowieka zleciało trzy piętra by, z impetem, spaść na parkiet. Zaraz karabiny zostały wycelowane w górę
- Alfa, Gamma i pół Zety na górę na górę. Reszta osłania balkony! Od teraz dziwka jest uzbrojona, więc uważajcie na dupy!


Anna nie była bezbronną dziewczyną, a z karabinem i krótkofalówką wyciągniętą z hełmu, okazała się bardzo wymagającym przeciwnikiem. Cóż... przewaga liczebna, oczywiście, jest wielką przewagą, ale znajomość każdego ruchu przeciwnika, oraz terenu też nie sa do przecenienia. Nie oddała łatwo skóry.


Isztar przysiadła w rogu celi, przy ścianie w którą wmontowano kraty, dzięki czemu pozostawała niewidoczna, póki się nie spojrzało pod określonym kątem. Rhi nie żyje... pozwoliła sobie na chwilę cichej rozpaczy. Zagryzła wargę, a łzy spłynęły jej po policzkach.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 08-05-2012 o 16:33.
Arvelus jest offline