Głosy... Metalowe pudło? Nie rozumiem. Zaraz, chyba z tego metalowego pudła dobiegają jakieś głosy. Dziwny jest ten świat... Człowiek znaczy teren tarzając się przed nim, kością jest zimno, a na dodatego z metalowego pudłą dobiega obraźliwy głos. Ubrać się? A co, jestem neistosownie ubrany? O żesz ty! Ja jestem goły... Chwila... Przecież ja nie noszę ubrań. Dobra. Jaki ekwipunek? Wyposarzenie? E tam, mnie ono nie potrzebne. Rozumiem jednak, czym jest samotność, a metalowe pudło tkwiące w środku lasu nie wiadomo jak długo prawdopodobnie nie odzywało się do nikogo przez dłuuuuugi czas. Szkoda pudełka. Ale zaraz... od kiedy pudełka gadają? Nieważne. Zwracam się do przebywajacych w pobliżu, starając się upodobnić swoją mowę do ich mowy (co nie jest łatwe z wypalonym spirytusem gardłem poprzecinanym oparzelinami od zbyt chłodnej smoły)
- Jezdem Chatan, ne wechcie hre mogremy geraz iźdź?
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |