Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2012, 14:07   #5
Aeth
 
Aeth's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetny
Otworzenie oczu nie było problemem – znacznie bardziej okazało się nim chociażby podniesienie ręki. Ciało, ociężałe, poobijane, wymęczone na dziesiątą stronę od turlania się po pokładzie i walki z falami, odmawiało posłuszeństwa tak bardzo, że Sil prawie miała ochotę po prostu na tej plaży umrzeć. Prawie. Ocucił ją jakiś dźwięk – prosty, żywy i najbardziej radosny dźwięk na świecie. Szczekanie psa. Nagle przypomniawszy sobie, że wcale nie miała ochoty umierać, rozwarła zamknięte z powrotem powieki i powróciła do świata żywych.

Obok niej podnosił się jakiś mężczyzna – Mruk chyba, o ile dobrze pamiętała. Nie wiedziała, jak to było z tą pamięcią, bo jakoś średnio mogła przypomnieć sobie cokolwiek innego niż mętne obrazy z targanego wiatrem pokładu. Uniosła się na łokciach, krzywiąc się z nieprzyjemnego wrażenia wywoływanego przez obolałe mięśnie, a potem prawie że usiadła. Szum fal był prawie ogłuszający, ale nie na tyle, by nie usłyszała słów mężczyzny.
- I to w jakim ładnym towarzystwie. Szkoda tylko, że piękna suknia lekko się uszkodziła. Obawiam się, że na bal już w niej nie pójdziesz.
- Cóż – westchnęła, nagle czując się jeszcze większą ochotę do życia – póki nie ma bali na bezludnych wyspach, chyba nie będzie z tym problemu.
Uśmiechnęła się, szczerze i prawdziwie. W końcu nie miała powodu, by nie cieszyć się z losu.
- To znaczy do czasu, aż bezludne wyspy okażą się zamieszkałe – dodała z błyskiem, w przelocie rzucając okiem na linię drzew.
Przyjęła dłoń mężczyzny, ale to było na tyle z górnolotności tej pięknej sceny – nogi załamały się pod nią tak niezgrabnie, że wpierw zawisła na wystawionej ręce, a potem upadła w piach z głośnym „a”. Zamiast się jednak przejąć, zaśmiała się radośnie jakby cała sytuacja wyjątkowo ją rozbawiła, po czym ponowiła próbę.
- Jesteś tak samo obity, jak ja? Czy to tylko ja? – rzuciła żartem, ale nie oczekiwała odpowiedzi.

Chwiejąc się na niepewnych nogach, omiotła wzrokiem plażę, patrząc, kto przeżył, kogo rozpoznawała, co się ostało. W jej dużych, niebieskich czaił się niepokój, ale nie wypowiedziała na głos swoich myśli. Wciąż mokre włosy przykleiły się do jej twarzy, więc niedbałym ruchem poprawiła kilka kosmyków. Nie, żeby cokolwiek to dało. Czarne i długie, ale upięte w jakiś tajemny sposób, w obecnych okolicznościach i tak przypominały skołtunionego kundla. W obdartej sukni, która tak naprawdę była szeroką spódnicą i dopasowaną tuniką – a kiedyś prawie na pewno miała biały kolor - mogła bez trudu uchodzić za stracha na wróble. Całkowite przeciwieństwo tego, kim była na statku.

Fakt, iż dbała o swój wygląd nie był bynajmniej przejawem próżności – dla Sil było tak naturalne, jak śpiew dla skowronka. Czy to burza, wiatr, czy deszcz, dziewczyna nawet nie zauważała, że nosiła strojną suknię i przyozdabiała się biżuterią. Nie był to sposób na wzbudzanie uwagi, podtekst do flirtu czy jakaś wewnętrzna potrzeba uatrakcyjnienia swojej aparycji. Nie, po prostu Sil tak miała. W połączeniu ze swoim przyjaznym sposobem bycia, otwartością i skłonnościami do ogólnego cieszenia się życiem, dziewczyna nie miała w sobie ani za grosz fałszu. Nic dziwnego, że szybko nawiązała kontakty z ludźmi na pokładzie. Słuchała ich opowieści, pomagała w obowiązkach, grała, rozmawiała i cieszyła się podróżą, jak tylko mogła. Widać było, że cokolwiek czekało na nią po drugiej stronie wody, nie mogła się tego doczekać.

Teraz, na plaży w środku jednej wielkiej niewiadomej, straciła tylko część ze swojej pogody ducha. Trupy i śmierć nie wzbudzały w niej przerażenia – jedynie smutek, a nieznane niebezpieczeństwa na nieznanym lądzie bladły w porównaniu z faktem, że żyła. I Sil wcale nie miała zamiaru tego zmieniać.

Po kilku niepewnych krokach nagle o czymś sobie przypomniała. Szybko sięgnęła do pasa, i dopiero, gdy dotknęła jakiegoś srebrzystego przedmiotu, uspokoiła oddech. Za moment jednak gorączkowo zaczęła rozglądać się po plaży, aż zlokalizowała jakiś zakopany w piasku przedmiot. Podbiegła bliżej, niemal ryjąc kolanami w piach, i wydobyła nieco przyciężkawą księgę. Każdy, kto ją wtedy widział, mógł odgadnąć jej przeznaczenie – Sil nawet po kilka razy dziennie studiowała jej zapiski, w skupieniu medytując nad zaklęciami. Czarodziejka. Po wymoczeniu w wodzie, księga nie była w idealnym stanie, ale przy odrobinie słońca i czarów dziewczyna była w stanie przywrócić ją do poprzedniej świetności. Z bardziej skomplikowanymi czarami już mógł być problem, biorąc pod uwagę, że jej sakiewka z komponentami robiła teraz za pokarm dla morskich ryb. Miała więc księgę, jej najpotrzebniejszy skarb… ale co dalej?

Kawałek dalej Ivor próbował zająć czymś przerażoną Rae – na tyle przerażoną, że nie myślała chyba prosto – a Mruk zbierał drewno. Ogień i najbliższa noc wydawały się priorytetami, prawda, ale gdy tylko Sil spoglądała w puszczę, mroził ją dreszcz zimniejszy niż woda, z której miała szczęście ocaleć.
- Nie powinniśmy chociaż sprawdzić, czy jest tu bezpiecznie na nocleg? – nieśmiało zwróciła się do Mruka, patrząc w stronę drzew. – Nie musi być daleko, ale chociaż kawałek…
Nie wyglądała przy tym, jakby zgłaszała się na ochotnika. Zresztą nawet, jeśli byłaby w pełni sił, nie była wojownikiem. Na wpół świadomie, w zasadzie jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, przyłączyła się do zbierania szczątków z plaży.
 
__________________
"And I've been kicked by the wind, robbed by the sleet
Had my head stove in but I'm still on my feet
And I'm still willin'"

Ostatnio edytowane przez Aeth : 08-05-2012 o 14:16.
Aeth jest offline