Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2012, 19:18   #7
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Piasek. W każdym zakamarku resztek ubrania, w butach, ustach, we włosach i bogowie wiedzą gdzie jeszcze.
Kaszlała i charczała niezbyt elegancko na plażę starając się pozbyć cholerstwa, z marnym jednakże efektem. Zimny mokry nos, który zaczął ją trącać w ramię także nie pomagał.
Przynajmniej dopóki nie przypomniała sobie do kogo należy.
- Momo! - chwyciła mocno psa w objęcia i przytuliła się do mokrego futra.
To on ją uratował kiedy jak kamień poszła pod wzburzone fale. Oczywiście jak wszystkie dzieciaki z wioski umiała pływać, nigdy jednak nie miała okazji trenować tego podczas sztormu. Ogromny włochacz zanurkował po swoją panią, a potem z dziewczyną kurczowo trzymającą się grzbietu dopłynął do plaży. Dopiero tam go wypuściła mdlejąc na ciepłe piaski.

***

Przykazanie Gustawa było jasne. Siedzieć pod pokładem i ani czubka nosa nie wychylać dopóki Hawke nie wysadzi jej na jakimś przyjaznym brzegu. Solenne przyrzeczenie pomogło jej wytrzymać... Tak do okolic obiadu, kiedy to brzeg powoli już znikał z widnokręgu.

Potem już była wszędzie, pomagała (tylko wyjątkowe marudy nazywały to przeszkadzaniem) marynarzom przy każdej niemal robocie, pokazywała Momo okręt i starała się ignorować oburzonego bosmana. To przecież nie jej wina, że pies dostał choroby morskiej i zabrudził cały pół pokładu na pierwszym spacerze! Za nic zrozumienia.
Nie zrażona tymi przejawami niewysoka dziewczyna była dosłownie wszędzie i ze wszystkimi próbowała zawrzeć znajomość. Jeżeli kogoś to interesowało mógł posłuchać o pracy kołodzieja, trudach posiadania trzech braci, a po paru głębszych o bólu wyglądania na dziecko przy osiemnastej wiośnie życia.
O ile oczywiście ktoś był na tyle szalony by dopuścić ją do rumu. Szanty o pięknych amnijskich dziewczętach śpiewała i tak bez tego.

***

Trzeciego dnia podróży doznała objawienia. Objawienie było ładniutkim jak melba paladynem, który gadał jakby go piorun trzasnął i robił maślane oczy do przerażonej panny. Za mądra to ona nie była, takie perełki należało łapać i kolekcjonować w pamięci, by mieć o czym w jesienne wieczory opowiadać!

Wszystkie dziewczęta szybko nauczyły się unikać Luntucjusza poza jednym Kornikiem. Oj, ona zawsze gotowała była na jego opowieści i serenady, z roziskrzonym wzrokiem na nie czekała i zadawała dużo jakże ciężkich pytań.
Czasami gdzieś na dnie rycerskiego umysłu mógł się pojawić cień myśli, czy ona po prostu z niego kpi i szczerząc wesoło zęby wyśmiewa jego śmiałe czyny, ale to był absurd!
Po prostu doceniała heroizm i obycie w świecie! I nawet pytanie pokroju „Czy batystowe majtki nie wżynają się za bardzo w pośladki rycerskie” było podyktowane niewinną ciekawością świata.

W gruncie rzeczy pytanie to było znacznie poniżej jej możliwości, ale trzeba było się dostosować do poziomu audytorium. Sporo grupa marynarzy zza jej plecami rechotała całkiem głośno.

***

Ucieszyła się teraz widząc żywego Lutka. Durny był jak wiaderko gwoździ, ale prawdziwie pocieszny i Kornelii byłoby naprawdę przykro gdyby zabrały go fale. Tak jak było każdego z tych biedaków bez czucia leżących obok.
Westchnęła cicho i powoli ruszyła w kierunku grupki, która podejmowała już jakieś działania. I miała broń! Musiała się do niej dostać jak najszybciej nim ktoś wpadnie na to by ją zachachmęcić!
 
Nadiana jest offline