Przeszukiwanie plaży było zajmującym zajęciem. Czarodziejka przyjęła je wręcz z wdzięcznością, i na kilka dłuższych chwil całkowicie zapomniała o katastrofie i czekających ich trudach. Dżungla zamieszkana przez nie wiadomo jakie niebezpieczeństwa była tylko pierwszym z szeregu problemów, jakie mogły – albo nawet lepiej: miały – na nich czekać. Woda, schronienie, żywność… Już na samą myśl o jedzeniu żołądek Sil nieznośnie przypominał o swoim istnieniu. Dziewczyna w zasadzie miała nadzieję, że tropicielki trafią na jakiegoś wielkiego dzika, który zaszarżuje na nie z całą siłą w swoich potężnych kopytach… a potem usmaży się nad ogniem i wypełni głodne brzuchy rozgrzanymi kawałkami swojego mięsa.
Nie, lepiej myśleć o piasku. Piasku i… kosztownościach? Dziewczyna obróciła w ręku znalezione lusterko z zastanawiającym wyrazem na twarzy. W odpowiednich okolicznościach można je nawet użyć do oślepienia wrogów. Przejrzała się w nim, ale widok wcale jej nie przeraził.
- Nic poza jednym żywym rozbitkiem – westchnęła z kwaśnym uśmiechem, wzruszając ramionami.
Wszystko zdążyło już na niej wyschnąć, więc przynajmniej nie było jej szczególnie zimno, a włosy ujarzmiła wcześniej splatając je w gruby warkocz do połowy długości. Nie było więc nic specjalnie do oglądania.
Sztylet był za to bardziej obiecujący – pod warunkiem, że dobrze się go wykorzysta. Jako że Sil sztyletu mogłaby użyć np. do cięcia papieru, którym akurat pechowo nie dysponowała, postanowiła zwrócić się z tym problemem do bardziej odpowiedniej osoby.
- Chyba znalazłam coś, co ci się spodoba – czarodziejka podeszła do Mruka i wyciągnęła do niego dłoń ze sztyletem. - Przynajmniej nie będziesz mówił, że nie masz *żadnej* broni – uśmiechnęła się przelotnie.
Mruk uśmiechnął się do czarodziejki, ale pokręcił głową.
- Myślę, że powinnaś dać to komuś innemu. Może Alexowi? Jestem wdzięczny, że byłem pierwszy do twoich myśli, ale mam... inne sposoby - mrugnął do niej.
- Odmówić przyjęcia ode mnie broni? To mi się jeszcze nie zdarzyło - Sil najwyraźniej była bardziej rozbawiona niż urażona. Uśmiechnęła się i na odchodnym obrzuciła Mruka wesołym spojrzeniem.
Wzruszył ramionami i wziął od niej sztylet.
- Skoro nalegasz. Ale nie jestem mistrzem w posługiwaniu się tą bronią, nie wiem skąd te przypuszczenia. Jest dla mnie za mała, no spójrz.
Wziął broń w dużą dłoń i wyprostował się na całą swoją wysokość.
- Wyglądam jak zbir z rynsztoka, co?
- Zabawne - dziewczyna zmrużyła oczy. Zatrzymała się w pół kroku widząc jak mężczyzna się popisuje. - Myślałam, że mówią na ciebie “Mruk” bo tak mało gadasz, nie, że tak dużo narzekasz.
Niemal wybałuszył oczy, patrząc na dziewczynę i mrucząc do siebie.
- Ja marudzę? Kobiety są zabawne, od kiedy odmowa przyjęcia czegoś jest marudzeniem?
Wzruszył ramionami raz jeszcze i wrócił do własnych poszukiwań.
Czarodziejka zachichotała pod nosem i kręcąc głową, jakby miała do czynienia z małym chłopczykiem, ruszyła zająć się ogniskiem. Słońca zaczynało być coraz mniej...
__________________ "And I've been kicked by the wind, robbed by the sleet
Had my head stove in but I'm still on my feet
And I'm still willin'" |