Mierzwa słuchał odpowiedzi Jagera w skupieniu. Przejechał sękatym łapskiem po łysym czerepie i mruknął do siebie. - No i masz praaska kurwo placek. Wiedźma schwytana przez czarownika, którą następnie łowca czarownic umyślił sobie spalić. Niewykluczone jednak, że magus chciał ją spalić później tyle, że w trakcie rytuału...
Spojrzał na wieśniaka. - Wiedźmy mieliście strzec, ale do wszetecznicy się nie zbliżać, tak? Wychodzi na to, że czarownik miał trochę oleju w głowie. Trochę szkoda, żeśmy nadeszli w porę. Powiedzcie dobry człowieku coś więcej o tym czarowniku. Co ludzie między sobą o nim gadali. Dobrotliwy staruszek, z brodą białą jak mleko to nie był, jak rozumiem?
Spojrzał na gadającego z wszetecznicą demonów Alberta. Pokręcił z niesmakiem głową i niepewnie podszedł do wozu. - Magiku! - krzyknął do Flicka z pewnej odległości.
- Ten cały czarownik od Starego Sępa zabronił nawet gadać z tą... tym... czymś. Przeto radziłbym umiar w pogaduszkach. Od tego parchy mogą wyskoczyć jak mądrzy ludzie powiadają. Ale wiesz co? Nikt nigdy nie powiedział, że to dziwo musi być kompletne... Może wypalimy jej oczy i wyrwiemy język. Tak dla spokojnej podróży, co myślicie, kamraci? - ostatnie słowa skierował już do wszystkich. |