Gislan długo się nie odzywał, gdyż zastanawiał się, co tak właściwie do cholery się stało? Przez tylko ułamek sekundy widział, to coś co go zaatakowało i nie miał pewności co to było. Ślady z tego co gadał długouchy wyglądały na wilcze, tylko że krasnolud w życiu nie widział tak dużego wilka. Nie miał też pewności czy to bydlę w ogóle jeszcze żyje w końcu ciała nie było, a stan jego broni wskazywał że bestia oberwała mocno. Krasnolud przypuszczał, że wilczek skacząc, sam nadział się na wystającą zza pleców jego włócznię. Do tego jeszcze ta sprawa z przebitym Conleyem, czy jak mu tam było. - Hej Mopek - Gislan zwrócił się do długouchego najgrzeczniej jak potrafił - dałbyś radę wytropić to ranne bydlę w tym lesie?
Po drobnym śledztwie z elfem, krasnolud dołączył swoje zdanie na temat wyboru odpowiedniej drogi: - Popieram propozycję Bruna. Każdy wybór to hazard, a na bagnach tak samo my jak i nasi wrogowie, będziemy mieć przesrane po równo. Bo chyba wszyscy się zgadzamy, że mamy tu do czynienia z przynajmniej jednym wrogiem, nieprawdaż? A ja oprócz łowcy czarownic, stawiałbym jeszcze na kogoś kto wykończył nam kumpla przy wozie. |