Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2012, 12:25   #81
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Lady Yllatris

Udało się naprawdę całkiem nieźle. Mieli nieprzytomnego maga, nieprzytomną służącą oraz dość niepewną sytuację. Yllatris doskonale sobie bowiem zdawała sprawę, że jeśli ktoś nadszedłby niespodziewanie, widząc ich obydwoje nad leżącymi ludźmi, mógłby powziąć kompletnie inne wnioski, niżeli te składające się na prawdziwy obraz rzeczywistości.
- Co robimy? - Dotes trzymał się twardo, chociaż walka przeciwko eterycznym stworom mogła każdego wytrącić z równowagi. Przystojny najemnik jednak pewnie z niejednego pieca chleb jadł. Dlatego właśnie został wyznaczony na strażnika kapłanki. - Hm, czuję dym. To dziwne.
- Słuszna uwaga
– pomyślała kapłanka. Właściwie także poczuła dym. Pewnie nawet czułaby wcześniej, gdyby nie poprzednia walka.

Yllatris już miała co odpowiedzieć, kiedy ciemność nocnego powietrza pałacowego parku przeciął krzyk. Zaskoczenia może? Niepewności, ale na pewno szalonego przestrachu. Jakaś kobieta. Odruchowo nie myśląc właściwie o niczym, podbiegli wysypaną piaskiem ścieżką w stronę owego krzyku. Dobiegli do niewielkiego placyku ozdobionego paroma marmurowymi kolumnami. Tutaj, za polem parkowych drzew widać było, skąd się wziął dym. Niektóre budynki zabudowań pałacowych płonęły. Jednak bliższy widok był jeszcze mniej ciekawy.


Kobieta była przerażona. Miała jednak naprawdę czym. Opierała się o kolumnę starając się odsunąć jak najbardziej od czegoś, co nie dawało się opisać oraz czego wcześniej nigdy Yllatris nie widziała. Nieco dalej z tyłu stała jakaś elfka. Uśmiechała się złośliwie oraz pewnie, jakby sprawowała kontrolę nad sytuacją. Pewnie zresztą tak było.
- Nie trzeba było oszukiwać lorda.
- Ależ przysięgam, napraaaaaa …
- Jego wysokość nie wierzy ci.
- Ależ mikstura …
- Och wiem, że kazała ją ukraść Mizzrymowi. Wysoka Lady dala się zwieść. Potem jednak zamiast przekazać lordowi użyła sama.
- Skąd, skąd …
- Rimaliva
– wyjaśniła spokojnie tamta – twoja dziwka, kochanka. Powiedziała wszystko.
- Co jej zrobiłaś
? - okrzyk przepełniony uczuciem wydobył się ze spieczonych warg kobiety.
- Przecież wiesz, najpierw zaciągnęłam do łóżka, przespałyśmy się. Później powiedziała wszystko. Musiała powiedzieć – uśmiechnęła się okrutnie, po czym, niczym zawodowy malarz, odmalowała scenę uzyskiwania informacji.


- Może lubisz panienki, ale głupio tak zdradzać im takie tajemnice, lady diGrizz – rzuciła tamta.
- Lady diGrizz – wyrwało się Dotesowi, ale niewątpliwie kobieta nie słyszała.

Niespodziewanie lady diGrizz podniosła się.
- To był błąd – powiedziała jakby nie swoim głosem. Dziwnym, melodyjnym, tak okrutnym, że chłodny wiarę mógłby uczyć się od niej złośliwości. - DiGrizz była rzeczywiście głupia. Mikstura prawdziwej miłości, którą przygotowała obrzydliwie dobra Alutriel bardzo źle podziałała na nią. Wtedy popełniła kolejny błąd, że oddała się za ratunek. Hahaha … Natomiast właśnie ty popełniłaś trzeci. Przyszłaś tutaj oraz niemile potraktowałaś to ciało, które stanowiło całkiem dobrą kryjówkę, Wkurzyłaś mnie …

Niepodziewanie ciało lady diGrizz zaczęło się zmieniać. Powiększać, blednąć … wyrosły na plecach ciemne skrzydła.



Igan Mardock

Drowka odeszła poszukać Yllatris, natomiast Igan ruszył dalej. Przeszedł do kolejnego pokoju, albo do jeszcze innego. Nie zauważył nic specjalnie ciekawego, zaś butelkę alkoholu znalazł. Aż doszedł do obszaru, który wydawał się znacznie bardziej prywatnym terytorium, niż reszta. Wszedł tu przemykając się obok strażnika, znudzonego, zasłuchanego w dźwięki dochodzącej ze sali balowej muzyki. Nawet nie potrzebował zrealizować zaplanowanego numeru.

Wnętrze przypominało pałac halruańskiego szejka. Wspaniałe kolumny, bogate zdobienia, przepych kapiący wręcz.


Ogólnodostępne części pałacu były bardzo ładne, ale to świadczyło o wręcz niespotykanym na północy przepychu. Ponadto dostrzegał pewien indywidualny rys, jakby właśnie te przepyszne pomieszczenia były naznaczone osobowością właściciela. Było pusto, wydawało się, ze nikogo nie ma, lecz Igan dostrzegł niemal niedostrzegalne kilka kropel czerwonej purpury na podłodze. Doskonale wiedział, co to. Szedł ostrożnie dbając by samemu niczego nie naruszyć. Podszedł do okna i aż niemal nie krzyknął ze zdziwienia. Dostrzegał fragment dziedzińca. Tam zaś dostrzegł jakiegoś mężczyznę, który właśnie otworzył jakieś boczne drzwi oraz wrzucił do pomieszczenia rozpaloną lampę oliwną. Odnosił wrażenie, ze ktoś bawi się w podpalacza oraz był przekonany, że niedługo w pałacu wybuchnie gigantyczna panika.


Marcus von Klatz

Walki oraz spotkanie z Flamią minęły. Pomógł też Carterowi i Unatris. Nadszedł czas zemsty oraz ucieczki. Choć, rzecz jasna nie nazywał tego zemstą, zaś uciekać jeszcze nie planował. Jego oręż po drodze nie próżnował, aż wreszcie dorwał uwielbianego przez siebie herolda. Właściwie zastanawiał się, co z nim zrobić, kiedy za swoimi plecami spotkał kogoś, kogo naprawdę się nie spodziewał: elfke o ciemnej skórze, drowkę. Była to towarzyszka Igana, która on wcześniej wysłal do Yllatris, lecz skądże wiedzieć miał o tym Marcus?
- Kim jesteś oraz co tu robisz? - ubrana niczym ladacznica drowka rzuciła pytania zaskoczonemu mnichowi. Sama miała długi sztylet oraz wydawało się, ze potrafi go używać.


Widocznie zastanawiała się, co się dzieje. Widziała chaos na terenie pałacu oraz wszystko, czego dokonała grupa Flamii. Właściwie nawet chyba ucieszyła się znalazłszy kogoś, kto może jej parę spraw wyjaśnić.
 
Kelly jest offline