Rancor stanął pod ogromnym drzewem, na jakie wspięli się Jedi, i ryknął przeraźliwie. Prawdopodobnie bębenki by w uszach popękały, lecz stwór skończył dość szybko i nic takiego nie nastąpiło. Następnie uderzył raz i drugi w pień drzewa, tak że całe aż się zatrzęsło, lecz poza zdarciem kory z jego powierzchni, Rancor nic nie osiągnął. Nie mógł nawet spojrzeć w górę, gdyż przeszkadzał mu w tym jego garb.
Po kolejnym ryku zwierzę spróbowało dostać się na górę. Mimo iż wbił swoje szpony w pień szeroki na kilkadziesiąt metrów, to nie był w stanie się podciągnąć, jego budowa całkowicie mu to uniemożliwiała. Wyjął więc szpony z drzewa, ryknął raz jeszcze, okrążył parę razy drzewo i powoli odszedł.
Jeszcze przez jakiś czas Jedi słyszeli jego oddalające się kroki i trzask mniejszych drzew, które był w stanie łamać jak gałązki. Cóż, mieli szczęście, że wdrapali się na jedno z tych większych.
* * * * *
Mimo, że lista Irtona była długa,
Era szybko się przekonała, że w porównaniu z zasobami biblioteki była jak ziarnko piasku na Tatooine. Szanse znalezienia tu czegokolwiek, co mogło by im pomóc, były na prawdę iluzoryczne.
Antis zaproponowała by poszukiwania zacząć od nowszych ksiąg i holokronów historycznych z nadzieję, że znajdą w nim chociaż jakąś wzmiankę lub trop, które pozwolą im dowiedzieć się w jaki konkretnych czasach powinni szukać tajemniczego artefaktu.
Choć spędziły w bibliotece resztę dnia nie natknęły się na nic czego by już nie wiedziały ze znalezionych holokronów.