Kiedy John przeglądał sobie dość ciekawą gazetkę, nagle żołądek podskoczył mu do gardła, po chwili mężczyzna uderzył głową o sufit samochodu. Dopiero kiedy spoczywał w bezruchu na siedzeniu dotarło do niego co się stało. Szamanowi opłaciło się podróżowanie na własną rękę.
Z góry słychać było jego wołanie. -Trzeba się stąd wydostać. Jesteście cali? Jones, John Stev? Koniec jazdy wysiadać. - Rzucił Rudolf, który siedział za kierownicą. - Tak, chyba wszystko w porządku – odpowiedział John i zasłaniając twarz rękawem zaczął zbierać graty z siedzenia, by za chwilę wysiąść z samochodu. |