Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2012, 08:48   #131
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Okazało się że siła słowa nie dorównuje sile bełtu i o ile nagabywanie Ericha przyniosło mizerny efekt, to wystrzelony pocisk dał konkretny rezultat. Ramię Taugena odskoczyło, a Johannes upuścił serce. Gomrund poprawił i dalej poszło z górki. Mniej więcej.
Fakt że rytuał został przerwany, a Erich choć zaraz naładował kuszę gapił się z rozdziawioną gębą to na nawiedzony miecz, to na demona, to na płonący krąg. A było co podziwiać.

Gdy Gideon był powalony za Konradem podbiegł do Sylwii i Steinhagerówny utykając na zranionej nodze. Złodziejka trzymała nieprzytomną dziewczynę w mocnym uścisku.
- Niç Çi nie jeşt? – spytał Erich Sylwii mimowolnie błądząc wzrokiem po nadpalonej sukience niedoszłej ofiary, która odsłaniała całkiem sporo.
- Daj wezmę ją od Çiebie. – zaproponował drżącym głosem.
W odpowiedzi Sauerland tylko mocniej przycisnęła do siebie niedoszłą ofiarę.
- Dobrze. Już wşzyştko dobrze. – próbował ją jeszcze uspokoić, w próbie przejęcia Steinhagerówny.

Jednak wrzask demona, który rozległ się chwilę późnie świadczył, że nie do końca miał rację. Erich odwrócił się akurat by zobaczyć jak Gideon dostaję świetlisty strzał prosto w łeb. Po chwili wszyscy usłyszeli głos, który choć piękny przepełniał grozą.
- Ja pierdolę. – wyrwało się Erichowi, gdy włosy stanęły mu dęba.
- To był Tzeentch. – wymamrotał pobladłymi wargami. – Nie daj Şigmar takiego şzefa.
Wzdrygnął się ze strachu i obrzydzenia.
Jedynie chwilą niedyspozycja Ericha można było wyjaśnić fakt, że zatracił wrodzoną czujność i choć usłyszał brzęk gubionej biżuterii, to dał się wyprzedzić Konradowi, który zagarnął fant dla siebie.
- Pazerniak. – mruknął tylko mściwie.

Walka dobiegła końca, a on trochę nawet wbrew sobie został bohaterem. Towarzysze też nie wyszli najgorzej. Może prócz krasnoluda, który nieźle oberwał. Jednak zaraz zabrano ich do świątyni Shalyii. Gdzie opatrzono Erichowi ranę posmarowawszy ją uprzednio jakowąś śmierdzącą ziołami mikstura i zmieniono opatrunki na stopach.
Oldenbach nie byłby sobą, gdyby nie poprosił przy okazji o coś do jedzenia i picia dla siebie i towarzyszy. W takiej właśnie kolejności.
Teraz był bohaterem i jakieś profity mu się należały. Pomyślał sobie, że skoro uratowali miasto, to jakaś gratyfikacja pieniężna nie byłaby od parady.
Odpoczywając dał się ponieść fantazji. Steinhagerówna była niczego sobie dzieweczką. Młodsze wychodziły za mąż, może by tak się wżenić w bogatą rodzinę? Tylko czy on tak naprawdę chciał mieszkać w tej dziurze? Tyle złych wspomnień. Zwątpił.
Czy ponętne kształty młódki, są warte poświęcenia wolności?
I tak za historię w magazynie miał zapewnione piwo do późnej starości w każdej karczmie Imperium. A tyle ich było do zwiedzenia.

Erich nie chciał jednak opuszczać miasta jak jakiś hołysz. Gdy zatem tylko zdarzyła się okazja porozmawiania z Harkbokką zagadnął ja tymi słowami:
- Wielebna kapłanko. Wybaçz iż o przyziemnych şprawach z Tobą rozprawiam, ale jako że ja i towarzysze jeşteśmy ludźmi wolnych zawodów i utrzymujemy şię, jeno z tego ço uda nam şię zarobić, çzy nie uważaşz, że za uratowanie miaşta şłuşznie należy nam şię nagroda? Wşzak gdyby nie my ştrach pomyśleć ço by mogło şię ştać z Bogenhofen. Çała naşza piątka przeżyła rzeçzy, które odcişną şię ponurym piętnem na naşzym dalşzym żyçiu. Çzyż nie jeşteśmy prawi, w naşzych şłuşznych prośbach? Çzy tak nie nakazuje şprawiedliwość?
Ostatnie zdanie było jak najbardziej celowym zagraniem na uczuciach kapłanki.
 
Tom Atos jest offline