Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2012, 10:25   #24
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kurz powoli unosił się z dołu i rozwiewał na pustyni. Każdy kto mógł wysiadł z samochodu. Rudolf gorączkowo zasłaniał usta, John zbierał swoje manatki, Francis uciskał krwawiące miejsce, a Cadart szybko przełożył lewą dłoń na lufę karabinu, zakrywając jej wylot. Dla Johna nie było to nic nowego, widocznie Cadart nie chciał czyścić lufy z pyłu. Gość z Nowego Jorku też wysiadł.

Po kilku sekundach przejrzystość powietrza była w miarę normalna, można było się zorientować w sytuacji. Dziura, przez którą wpadli, była mniej więcej okręgiem o średnicy czterech metrów, dość duża. Ich od tej wyrwy dzieliło prawie 5 metrów, dwa piętra. Gdy wszyscy patrzyli w niebo (złodziej z Vegas miał z tym mały problem, bo jak za bardzo przechylił głowę do tyłu to krew w pewnym stopniu zalewała mu oczy). Tylko Cadarta nie interesowała wyrwa. Podszedł do ściany, w słabym świetle nie mógł dostrzec żadnych szczegółów. Dotknął więc ostrożnie ręką. Było to niebezpieczne. Najpierw palec, potem cała dłoń. Nie była to ziemia, temperaturę miało normalną, była chłodniejsza od ludzkiego ciała, dość szybko się nagrzewała od dotyku, nie pluła kwasem, nie miała zębów, dodatkowo była nieregularna i w niewielkim stopniu sprężysta. Pokrywała ściany i strop... tunelu.
-o kurwa - powiedział tak, żeby reszta słyszała - To jest tunel. - było wyraźnie słuchać zaskoczenie w jego głosie.

Tunel o mniej więcej pięciometrowej średnicy, którego podłogę pokrywał pył, coś jakby zmielona ziemia. Cadart wrócił do samochodu, wyciągnął plecak i torbę. Chwilę w nim szperał, wyciągnął latarkę. Była Żółta, akumulatorowa, miała kilka gniazd na jakieś kable. Włączyłj ą, nie był to jakiś szczyt jasności, ale światło docierało aż po strop. Przyjrzał się jeszcze raz ścianom. Były półbłyszczące, satynowe, ich powierzchnia formowała się w długie, nieregularne poziome pasy. Nie było to dzieło człowieka, nie kojarzył też żadnej rośliny. Choć w sumie Neodżungli jeszcze nie widział. Zwierzę? O pięciometrowej średnicy? Raczej niemożliwe.

Obrócił się, przeszedł kilka metrów w głąb tunelu, zawrócił. Wyglądał tak samo.
-Nie podoba mi się to. Jesteśmy w jakimś tunelu, który nie jest dziełem człowieka. Nie wiem co to jest i ... - nie dokończył.

Ma'o'-nehe nie zwracał uwagi na sygnały, jakie dawały mu duchy. One były niespokojne i z ich zachowania bez wchodzenie w trans Ma'o'nehe nie mógł nic określić. Monotonia niepokoju. Monotonia niczego.

Motocykl stał mniej więcej dziesięć metrów od krawędzi dziury, Indianin z linkę w dłoniach powoli zbliżał się do wylotu otworu. Był od niego metr, wychylił się, lecz nic nie zdołał zobaczyć, jedynie krawędź maski samochodu. Zrobił jeszcze jeden krok. Wychylił się i widział teraz więcej.

Ma;o;-nehe mógł w tym momencie przeklinać niespoistość grunty, noga poleciała mu od przodu i w dół, ziemia i asfalt po prostu uciekły w spod nogi a on sam będąc wychylonym nie mógł temu zapobiec. W ostatnim momencie zrobił obrót i teraz zsuwał się do dziury przodem do ściany wyrwy (pomiędzy drogą a stropem tunelu były mniej więcej 3 stopy ziemi). Próbował złapac się czegoś, lecz wznosił jedynie chmurę kurzu drobną lawinę większych kawałków, które leciały do tunelu. zwolnił gdy jego ręce natrafiły na centymetrowej grubości płytę o postrzępionych brzegach. Nie nie zawisł na niej, lecz znacznie spowolniła jego upadek. W tym momencie znajdował się ponad dwa metry nad poziomem "podłogi" tunelu. Płyta się oderwała, nie wytrzymała obciążenia.

Ich Jeep na bagażniku miał niepotrzebne graty, Był tam i przeżarty przez rdzę kanister (nawet nie lali do niego paliwa, żeby go później nie filtrować z rdzy), metalowa rura metrowej długości, kilka cegieł (nie mieli lewarka) oraz opona, bez piasty ani felgi.

Steve urwał swoją odpowiedź w momencie, kiedy "Wodzu" zsunął się do tunelu.

Ma'o'-nehe miał szczęście, albo i nieszczęście, że podszedł do dziury od tej strony. Po ułamaniu płyty jego upadek skończył się bardzo szybko, na pace samochodu, na oponie. Wyszedł więc z tej przygody bez większego uszczerbku na zdrowiu. Gdy wylądował jego strój był niemal żółty od pyłu, jaki zgarniał zsuwając się po prawie pionowej ścianie.

Gdy on spadł, Rudolf, John, Francis i Steve odbiegli i zasłonili rękami głowy, dla uniknięcia spadających kawałków asfaltu.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline