Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2012, 01:55   #507
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Hmmm... Skrzydlaty hełm, skrzydlaty koń, metalowy napierśnik z dwoma rondlami na klatce piersiowej w charakterze ochraniacza. No i bimbały jak talary, piękna, surowa twarz i długie, złote włosy.

Creap potrząsnął głową, a raczej jej widmowym odpowiednikiem. Po śmierci niematerialna forma miała odruch zachowywania kształtu opuszczonego ciała.

Nie żyję? głos wydawał się napływać gdzieś z pustki.

Valkiria spojrzała na wikinga, a potem na runiczną listę. Nieco niżej, w wodzie, unosiło się ciało na które Creap wolał nia patrzeć. W końcu kobieta skinęła głową.

Niby tak...

Wiking zmarszczył brwi.

Niby?

Valkiria cmoknęła gniewnie, zdjęła z głowy hełm i podrapała się w dość męski sposób po głowie.

No właśnie coś tu się nie zgadza. Ja przychodzę po wojów którzy zginęli w boju. A tutaj boju jakoś nie widać. Żeś się utpił.

Gdyby było to możliwe, wiking poczerwieniał by z wściekłości. Zamias tego woda nieco wburzyła się od widmowego wrzasku. Dobrze że żywi tego nie słyszeli.

NIE WIDAĆ BOJU?! NIE WIDAĆ BOJU!?! SAMEMU ZADŹGAŁEM KRAKENA, A TY MI TU WYJEŻDŻASZ Z TEKSTEM ŻE TO NIE JEST ŚMIERĆ DLA WOJOWNIKA?!

Wysłanniczka bogów zawahała się i w obronnym geście uniosła dłonie.

Ale nie widzę żadnych ran na twoim ciele. Nawet skaleczenia! Spójrz na innych pasażerów...- skrzydlaty rumak opuścił skrzydło, ukazując dwóch całkiem szczęśliwych wojaków. Pierwszy miał w plecach trzy skramasaksy, a drugi trzymał głowę pod pachą. Złość Creapa nieco osłabła.

Kolego... Nie będzies zmiał problemów z chlaniem i rzucaniem toporami?- zapytał ostrożnie bezgłowego. Czerep uśmiechnął się tylko a tłów machnął ręką.

Podobno to nie problem. W Valhalli mają ją umieścić na swoim miejscu.

Aaaha...- Crack znów spojrzał na dziewczynę.-I co ze mną teraz będzie?

Wzruszyła ramionami, spinając wodze.

Poczekasz. Zapytam co z tobą, o ile nie zapomnę.- koń zarżał, szykując się do lotu. Wiking wytrzeszczył oczy.

CO?! MAM TU CZEKAĆ? CZEek... Aj!

Widmowa forma Creapa zrobiła konkretnych rozmiarów salto, gdy niebiański rumak przeleciał tuż nad nim, zachaczając dwoma kopytami o jego twarz. Duch opadł na dół, a jakaś nieznana siła zepchnęła go prosto na dryfujące w wodzie ciało...


***


-Ty wredna, niewdzięczna, skrzydlata suko!- nie były to najbardziej poetyckie słowa, ale właśnie one wydostały się z ust rosłego wikinga zaraz po tym jak zaczął miotać się na powierzchni wody i wypluł z siebie kilka zdrowych kupków mętnej cieczy. Dopiero po kilku skeundach odkrył że znów czuje, co było miłym zaskoczeniem.

-Co do... ?- rozejrzał się niepewnie, by zobaczyć komapnów ładujących się na łódki.

Zmarszczył brwi, widząc Fergusa. I dałby głowę że rycerz nazwał go per Świrusem. To chyba była jakaś pochodna forma od osoby obłąkanej. Tak czy inaczej, wiking wyciągnął palec i płynąc w stronę łodzi zaczął tyrandę.

-Świrus?! Ha! A mówi to ten który na widok byle ośmiorniczki sieprza jak zbity pies! Jeśli tak wyglądają u was rycerze, to ja dziękuję bardzo! Wolf, Terez, Drauding! To były porządne, odważne chłopy! Nie to co ty, tchórzliwy padalcu!- zbliżył się do łodzi i podciągnął, lądując na pokładzie.-Na starych i nowych bogów, wstydziłbyś się, panie rycerz.

W słowie rycerz była zawarta cała pogarda. Dużo jej nie było, bo wiking nie należał do ludzi pogardliwych. Ale jednak była.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 26-05-2012 o 02:09.
Makotto jest offline