Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2012, 22:39   #134
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Jak to krzywe? – w głosie dziewczyny brzmiało najszczersze zdumienie –No trochę krótkie, ale nie jakoś bardzo. Odrobinę. Poza tym są w porządku. Nawet lepiej niż w porządku! Tobie ta matrona od Shalyii wzrok powinna sprawdzić, bo cię chyba Tzeenche i na tym polu załatwił.
Gomrund nie dość, że za bardzo się nie przejmował, to wręcz wyglądał na rozbawionego. I i tak wyściskał wzburzoną Sylwię. Wyrwała się w końcu. Nie zamierzała darować Płomennemu. - Mam maści, po oparzeniach nie będzie śladu. I nie są kurde, krzywe, zapamiętaj to…. grubasie!
Tak. Kwestię czułości z drużyną Gomrunda załatwiła mniej więcej w ten sposób. Jasne, że skumała, że powinna się ich na razie trzymać. Dobrze, że nie musiała o to prosić. Ale postanowiła z nimi zostać tylko do momentu, kiedy dowie się o co chodzi. Bo miała parę pytań. Do dość wysublimowanych adresatów. Czy przekroczyła już kiedyś bramę Morra? Dlaczego Ranald się jej nie wyrzekł? I czemu… Tzeench powitał ją po imieniu..
Trochę zaczynała rozumieć. Całą tą boskość. To jest tak jak z ludem i z cesarzem. Prawie każdy płaci mu podatki, wszyscy nienawidzą zwierzoludzi i palących wioski banitów i piratów, i liczą że Karl Franz ich przed nimi obroni. A cesarz czasem broni. Zwłaszcza wtedy gdy traci podatki.
Jasne, że Ranald i Morr są bardziej godni zaufania niż Tzeench. Zdecydowanie bardziej. Bo rzadko szaraczkom opłaca się zmieniać cesarza. To właśnie w kwestii boskości zrozumiała Sywia. A z racji pochodzenia, stała po stronie szaraczków.

***

Trzeciego dnia zapukała do wrót Steinhagerów. Zdumionemu i nader grzecznemu szefowi służby oświadczyła, że przyszła widzieć się z panienką Różą. Na tłumaczenie, że panienka nie domaga, powiedziała z powagą, że gówno ją to obchodzi i ma teraz cały wolny kwadrans, a jak panienka nie zechce jej widzieć, to dowie się o tym całe Bogenhafen plus ten sigmaryjski inkwizytor co w końcu ma tu dotrzeć.
Potem, już panience, oświadczyła, że przychodzi po 500 koron za uratowanie życia, plus obietnicę nadania honorowego obywatelstwa miasta Bogenhafen dla Skorka Mittwocha, bo jak właśnie zrozumiała honorowe obywatelstwo oznacza zwolnienie od części podatków i kar pospolitych w podzięce za zasługi, a gdyby nie Skorek, to wydarzyłoby się to co widziały, a panienka smażyłaby się sama wie gdzie, bo to też obie widziały bardzo dokładnie.
Podkreśliła po raz kolejny, że to nie są negocjacje, tylko przemyślane i niewygórowane warunki, bo tyle razem przeżyły, że nie zniża się do nich i traktuje panienkę jak dorosłą osobę, a nie głupią bogatą dziewuchę, co przez trzy dni nie przysyła podziękowań do swoich wybawicieli.
Po całej tej przemowie poczuła się stara i rozsądna, i jakby miała krzywe nogi, więc musiała to naprawić natychmiast i podchodząc do toaletki dziedziczki podniosła kosztowne puzderko, na tyle ciężkie, że musiało coś mieć w środku i oświadczyła, że je zabierze sobie na pamiątkę.
Od razu poczuła się ciut lepiej.

***

Korony podzieliła sprawiedliwie. Sama wzięła dwieście, trzysta wręczyła Gomrundowi coby według swej woli rozdał chłopakom.
Potem poszła w odwiedziny do Waltera. Została na noc, a rano wręczyła snycerzowi pękatą sakiewkę. Czy zabrakło jej subtelności niechcący czy złośliwie, to rzecz sporna, niemniej na słowa Waltera, że chyba jej tym razem naprawdę odbiło, zareagowała gwałtownie, oświadczając że albo to miłość, albo któreś płaci, a skoro o miłości nic nie było, to ona zawsze była ciekawa jak to jest płacić za seks.
Nie rozstali się w przyjaźni.

***

Ale żeby nie było, Sylwia odwiedziła w Bogenhafen jeszcze kilka osób i nie zawsze się kłóciła. Na przykład z tą gospodynią od sędziego. Starsza kobieta choć zlękła się nieco wizytą, przyjęła dziewczynę grzecznie. Siwowłosa nie za bardzo potrafiła powiedzieć po co przychodzi, wszak na sam pochówek Richtera nie poszła. W końcu, jąkając się oświadczyła, że chciałaby posłuchać jak to było wtedy, kiedy udający ją demon zamordował sędziego. A potem, wysłuchawszy opowieści, Sylwia wręczyła kobiecie 50 złotych koron, te same co je wcześniej chciała dać Walterowi i poprosiła o laskę sędziego.
No i spotakała się z Malthasiusem. Ten nadal przebywał u starego kupca od węży, więc załatwiła dwie wizyty naraz. Zapytała czy im czego nie trzeba. Obydwaj długo się śmiali na to pytanie, ale Sylwia nie obraziła się, wszak wiedziała, że mają rację i pytanie w swej naturze było raczej zabawne.

***

Baumana nie odwiedziła, licząc się z tym że sam ją znajdzie. Nie gadali za dużo, pospacerowali chwilę nad rzeką. Zapytał się, co widziała, powiedziała, że gówno mu do tego.

***

Właściwie niewiele się to różniło od snu. Pan Przemian przypomniał jej jaka jest i zapytał czy to możliwe, żeby ktoś chciał ją kochać całe życie. No tak, Rudolf owszem, jakiś czas był … zaciekawiony, ale sama wie, to za mało, bo świat jest pełen ładniejszych i milszych dziewcząt. Co więcej niektóre są też bogatsze, albo mądrzejsze, albo bardziej utalentowane, albo nie dajcie bogowie, wszystko naraz.
Potem pokazał jej czym może być ZMIANA i MANIPULACJA i poprosił jedynie o ofiarę z Róży. A Różę też pokazał Sylwii dokładnie. Zmienną. Zbyt bogatą by nawet przeżyta właśnie trauma, mogła wryć się w nią naprawdę głęboko, piękną, a potem nagle zwiędłą, tłustą, starą chociaż jeszcze w połowie życia. I coraz głupszą, coraz bezwzględniejszą, coraz mniej wartą.
Ale słabo znał Sylwię. Ten bóg. Za mało wiedział o jej straszliwej wierze, że każdy powinien móc sam dokonać swoich wyborów.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline