Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2012, 10:42   #2
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Zewrzeć szyki, ludzie! - wrzasnął wielki mężczyzna, stojąc na wozie i posyłając kolejny bełt we wrogą ciżbę.

Nic po tym! Kolejni obrońcy padali - topory i włócznie zwierzoludzi zbierały krwawe żniwo wśród wynędzniałych podróżników - a linia obrony chwiała się i pękała. Koniec był coraz bliższy - pierwszy odmieniec przebił się przez szeregi obrońców, dobiegł do wozu i gramolił się nań, by dopaść kusznika. ŁUP! Potężny cios łożem niezaładowanej kuszy zrzucił mutanta z powrotem na ziemię.

- Gińcie plugawe pomioty! - krzyknął raz jeszcze tęgi mężczyzna - Kozły wysrane z pizdy przeżartej syfilisem dziwki, spłodzone w kloace zagiętym chujem capa!

Broniący wozu był człowiekiem w wieku lat trzydziestu kilku. Mieszczańskie ubranie opinało jego potężną sylwetkę, znaczny brzuch, szerokie barki i muskularne ramiona. Pucułowata twarz ozdobiona elegancko przystrzyżoną brodą była czerwona i mokra od potu. Wrzeszczał zawzięcie, dodając sobie kurażu.

- Śmierć wam, koźle łby! Ośle zady! Psie chuje! Pomioty rynsztokowej ladacznicy o zaropiałym sromie! Gówna zdrapane z krowiego kopyta!

Odrzucił precz kuszę i ciężko zeskoczył na ziemię z wydobytym tasakiem. Wprost w zwarcie z podnoszącym się zwierzoczłekiem! Bestia natarła z całych sił, a grubas sparował cios z furią. To wręcz nie było parowanie, a szaleńcze cięcie wymierzone w broń przeciwnika. W ruchach mężczyzny nie było szermierczej wprawy i zręczności, a tylko ślepa wściekłość i surowa siła. Ten człowiek walczył tak, jakby wierzył, że jeśli włoży dość krzepy w wymachy bronią, kupi kilka garści piachu więcej do swej klepsydry. A piasek w klepsydrze przesypywał się szybko.

- Zdychaj! Sparszywiały fallusie! Dymienicza guzie! Żółciowy wymiocie! Gruźlicza plwocino!

Raz po raz atakował mutanta. Kolejne natarcia były coraz bardziej desperackie, twarz mężczyzny nabrzmiałą krwią, jego oczy płonęły szaleńczą gorączką. Dalej i dalej zadawał szerokie cięcia tasakiem - większość z nich nie trafiała, ale przynajmniej oddalały okrutny koniec. Zmęczony, osamotniony, zagoniony w róg, walczył wciąż. Nad polem bitwy brzmiał gromko jego okrzyk bojowy:

- CHUJ CI W DUPĘ!!!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline