Przeszukanie trupów przyniosło mu mniej niż się spodziewał po takiej bandzie, dodatkowo pozwolił sobie na luksus bycia wybrednym.
Efekt jednak, poza lekkim spęcznieniem sakiewki, był całkiem na rzeczy. O ile wcześniej wyglądał na dobrze uzbrojonego, teraz był chodzącą zbrojownią.
W karawanie zajął miejsce między dwoma wozami. Póki byli w lesie, rozglądał się uważnie, w przerwach zabawy z pistoletem. Broń palna była dla niego, jako użytkownika, względną nowością. Po wypróbowaniu jej na najemnikach łowcy czarownic, uznał, że może być przydatna.
Truchło goblina, w przeciwnieństwie do Kislevity, nie wprawiło go w szampański nastrój. Rodziło bowiem pytania, na które odpowiedzi mogły być niespecjalnie pomyślne.
Przede wszystkim zaś, jeśli tu wisi jeden, w miarę świeży gobas, to gdzie reszta? Te stworki zawsze włóczą się bandami. Co gorsza, gdzie gobliny, tam często i orkowie.
Przekazał swoje domysły reszcie, razem z opinią, by iść dalej traktem, zamiast cofać się do Munchien.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |