Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2012, 11:28   #5
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Miłą rzeczą jest nie mieć nic do roboty. Bardzo miłą. Jednak (jak wiadomo) wszystko co miłe musi się kiedyś skończyć. Nie dało się w dodatku ukryć, że życie spokojnego i pracowitego mieszkańca miasta nie było (dla Alexa) zbyt interesujące. Oczywiście rozumiał, że należy pomóc kapłance w poczynieniu pierwszych kroków, dopilnować tego czy owego, ale po paru dniach Alex doszedł do wniosku, że dalszy pobyt w Vogelsgang mijać się będzie z celem. Jak na razie nie spieszył się do tego, by zostać przykładnym obywatelem, ojcem dzieciom i tak dalej. Poza tym, prawdę mówiąc, nie bardzo widział swoje miejsce w mieścinie nie liczącej nawet setki mieszkańców.

- Komu w drogę, temu czas - rzucił Alex, na pożegnanie unosząc dłoń do ronda wyimaginowanego kapelusza.
Już wcześniej pożegnał się z Juliene, Saraid i pozostałymi członkami ekspedycji, tudzież Felixem i paroma mieszkańcami miasta. Wierzchowiec, któremu Alex nadał imię Stolz, rwał się do drogi. Przywiązany do łęku siodła 'zdobyczny' koń, ex-własność jednego z żołnierzy, nie przejawiał aż takiego entuzjazmu, ale to akurat Alexowi nie przeszkadzało.
- Do zobaczenia! - powiedział, ruszając w drogę.

Chociaż w Vogelsang nie było już przytłaczającej atmosfery - wpływu klątwy, to dopiero kilka mil od miasta Alex poczuł się w pełni swobodny. Tu można było odetchnąć pełną piersią.
Radość z wyrwania się na swobodę minęła jak ręką odjął, ledwo do uszu Alexa dobiegły odgłosy świadczące o nierównej walce. Ktoś potrzebował pomocy. A gdzie walka, tam i możliwość zdobycia łupów.
Tym razem wyglądało na to, że żądnymi łupów okazali się członkowie hordy zwierzołaków.

Widok, jaki się roztoczył przed oczami Alexa zdecydowanie sugerował, że na łupy raczej liczyć nie można. Na kim niby miałby je zdobyć? Na zwierzołakach? Te zazwyczaj nie nosiły przy sobie złota. Miałby opróżnić sakiewki i bagaże tych, co padli ofiarą zwierzołaków? To jednak byłaby zdecydowana przesada. Ale nie miał zamiaru biernie przyglądać się masakrze i czekać, aż napastnicy, skończywszy z tamtymi, zajmą się nowymi obiektami.

Może najmądrzejszą rzeczą byłoby wykonać małą szarżę, stratować zwierzołaki, a potem tylko dobić leżących. Jednak Alex nie należał do tych, co przeceniają swoje umiejętności i wiedział aż za dobrze, że podczas realizacji takiego planu mógłby po prostu zlecieć.
Błyskawicznie zeskoczył z siodła i chwycił kuszę. Starannie wycelował...
“Taki strzał się zdarza raz, tylko raz i więcej nie.”
Słowa śpiewanej przez grajków piosenki brzmiały nieco inaczej, ale znaczenie było jasne - po idealnym strzale nie warto było liczyć na drugi, taki sam, ani tym bardziej nadwyrężać cierpliwości bogów.
Alex szybko wymienił kuszę na miecz. Zbyt wolno jednak, by zaatakować pierwszy. Stwór o pół głowy od niego wyższy, z baranimi rogami ozdabiającymi czerep, z wykrzywioną mordą i mieczem w garści zaatakował Alexa by pomścić śmierć swego kompana. A może po prostu lubił zabijać?
Alex nie miał zamiaru pytać. Sparował cios tamtego, choć od uderzenia zabolała go ręka, i sam zaatakował. Ostrze zostawiło czerwoną linię na torsie zwierzołaka, ale ten jakby wcale nie poczuł rany. Znów zaatakował.
Gdyby jego umiejętności władania bronią dorównywały sile, Alex zapewne gorzko by pożałował wtrącenia się w ten napad. Na szczęście wykpił się paroma nie śmiertelnymi ranami. Jego przeciwnik wyszedł na tym znacznie gorzej. Niewidzącymi oczami spoglądał w niebo, a jego miecz leżał obok jego nieruchomej dłoni.
Alex rozejrzał się dokoła, szukając ewentualnych przeciwników, jednak na polu bitwy pozostali już tylko “swoi”. Wytarł starannie ostrze swego miecza w szmatę, której dostarczył truposz, a potem schował broń. Podniósł miecz zwierzołaka a potem zabrał się za obszukiwanie leżącego. Wymiana uprzejmości z tymi, co ocaleli z napadu, mogła poczekać.
 
Kerm jest offline