Przeładował karabin, w wojskowej rutynie kolejny raz odnajdując namiastkę spokoju. Jakby ostatnie wydarzenia wcale nie zachwiały jego wiarą w skuteczność najprostszych, pakowanych po dwadzieścia, rozwiązań.
Potem cofnął się ostrożnie tam, gdzie powinien ziać wylot tunelu. Nie żeby stęsknił się za potworem, ale dziura wisieć w powietrzu nie może. Przy ostrożnym dreptaniu w ciemności ściana zapewnia jakiś postęp. Przynajmniej dopóki nie doprowadzi z powrotem do punktu wyjścia. Na to nie ma jednak rady. Zresztą prawie wszystko jest lepsze niż nurkowanie w ścieku przy każdym potknięciu.
A na rzeczy gorsze był już przygotowany. |