Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2012, 20:28   #123
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Propozycja Echo została przyjęta dość szybko. W zasadzie natychmiast. Nie chodziło bynajmniej o to, że którekolwiek z nich czuło się zmęczone, głodne czy w jakikolwiek sposób odczuwało jakiekolwiek dolegliwości fizyczne. O nie, co to to nie! Każdy był przekonany, że dokonało się jakieś cudowne ozdrowienie... Rozbicie małego obozowiska, zebranie drewna, rozpalenie małego ogniska - wszystkie te cudownie zwyczajne czynności pozwoliły każdemu na ochłonięcie, przyswojenie wszystkiego co sie stało, co zostało powiedziane, co zaistniało od czasu kiedy przybyli do tego pieprzonego miejsca...


Jednak, kiedy zapłonął niewielki, ukryty wśród załomów skał ogień - wszystkie pytania wróciły. Frank skrótowo opowiedział o tym co widział przy budynku doktorka i potwierdził, że w zasadzie "nie ma opcji", aby Cassidy przeżył... chyba, że ma brata bliźniaka, potrafi przeżyć bez krwi, albo wszyscy mają zbiorowe halucynacje... Te informacje wcale nie uspokoiły Echo. Co prawda - kiedy się rozstawała ze swoimi kumplami - zachowywali się co najmniej dziwnie, ale...

Charakterystyczne trzaśnięcie krótkofalówki dało się usłyszeć zza skał, dziwnie głośne, jakby ktoś siedział tuż obok nich.
- Mike co u ciebie? - głos był tak czysty, że zdawało się, że to ktoś stąd wywołał kogoś innego, ale po co by się zdradzał swoją pozycję? Przecież w ogóle go nie słyszeli, nie zdawali sobie sprawy z tego, że ktoś tu jest...
- Wszystko w porządku Igg - odparł drugi głos - łażę za nowym człowiekiem dla Gibba, a dodatkowo widzę jeszcze jednego w sektorze 15 na 36...
- Ej, musicie lecieć po brodbandzie? - wciął się ktoś trzeci - na prywatnych kanałach to nie łaska Capcam? Hę?
- Zgubiłem radio - odparł głos Mike'a - jutro go poszukam, musi leżeć gdzieś koło Kaplicy... Więc przepraszam... moja cipowatość.
- A... To wiele tłumaczy - włączył się jakiś kobiecy głos - Panie Stavert proszę się zgłosić jutro na badanie...
- Jasne... Dokręcanie śrubek - pierwsza rzecz rankiem. Stavert - kończę.
- No i doktorka zabiła rozmowę... - zakończył głos, który wszyscy poznali. Jak nazywał się ten gość z celi? Eppes?

Przez chwilę nawet zastanawiali się czy szukać radia... No, fajnie, że musiało leżeć naprawdę blisko, ale z drugiej strony... szukanie go po nocy było stratą czasu... Może rankiem?

W sumie nawet nie zorientowali się kiedy zaczęło świtać... Chyba nawet nie zasnęli. Chyba. Czas przeleciał dziwnie szybko - może znów "zaliczyli" jakiś blackout? Rano zabrali się za szukanie krótkofalówki. Niestety nie udało się jej znaleźć.. Cholera. Wspólnie podążyli do Sedony. Po jakichś dwu godzinach marszu minęli tablicę:


i wg wszystkich znaków na ziemi znaleźli się w Sedonie. Miasto wyglądało jak Bridgeport - jakby mieszkańcy wyjechali chwilę temu. Tylko wyschnięte trawniki świadczyły o czymś zupełnie innym... Szybko rozpoznali, że "życie" koncentruje się przy sporym, kwadratowym budynku Centrum Medycznego "Sedona MTS".



Życie w tym miejscu było jak... sen po Tornadzie. Ludzie chodzili po ulicach, popijali kawę z Starbucks'a, śmiali się. Samochody jeździły, karetka właśnie przywiozła chorego... Kwiaty w klombach przed restauracją "U Pradziadka" mieniły się kolorami, a dwie dorodne tuje przy wejściu zieleniły się... Wiatr podnosił drobniutkie ziarenka piasku z chodnika...

- ... i ojciec Kary pracuje w projekcie - ktoś powiedział za załomem budynku. Dwóch młodych chłopaków szło poprzeczną ulicą i rozmawiało zupełnie ich nie widząc lub ignorując - Ja też chciałbym...
- Czy nie mogli tego nazwać inaczej? - zastanowił się drugi, mówił z obcym akcentem - Wszystko nazywacie tak wydumanie: Wolność, Braterstwo, blabla... A tu: Moloch...
Słowa urwały się gdy weszli za kolejny róg.
 
Aschaar jest offline