Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2012, 20:43   #125
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Detlef z Albertem chwycili krasnoludkę i wynieśli ją poza kryptę. Nie poczuli tego, ale zaraz po opuszczeniu pomieszczenia, jej tętno zaczęło rosnąć, oddech stawał się głębszy, a ciało coraz cieplejsze. Ruszyli w kierunku szczytu. Jednak gdy minęli pierwszą z pustych komnat khazadzka kobieta nagle ocknęła się wzięła ogromny haust powietrza i wykrzyczała.
- Hashucie, Ojcze Ciemności! - Po czym gwałtownym ruchem wyrwała się zdezorientowanym mężczyznom. Padła jednak po momencie na ziemie i zaczęła się cała trząść. Gdy podniosła głowę i ujrzała wciąż zdziwionych Detlefa z Albertem, a także pozostałych, próbowała ze strachem w oczach, na czworakach się oddalić. Po kilku krokach jednak się uspokoiła. Zwolniła. Chyba zaczynała psychicznie dochodzić do siebie.
Zebedeusz spojrzał z odrazą na khazadkę lecz nic nie mówił. Miecz trzymał w dłoni, gotów zakończyć męki tej … istocie. Spojrzał się po swoich towarzyszach i rzekł:
- Może warto ją zakneblować i związać.. jeszcze hałasu nam narobi?
Gdy doszły ją słowa Zebedeusza, sięgnąwszy po ukryty sztylet, groźnie warcząc stanęła w obronnej pozycji.


Było widać, że nie w myśl jej jest zostać zakneblowaną, czy kolejny raz uwięzioną. Prędzej zginie w walce niż się podda. Po zachowaniu widać, że raczej bez niej w tym momencie nie ustąpi.
- Bez żartów, Zebedeuszu - powiedział Detlef. - Nie będziemy jej wiązać ani kneblować. Uspokoi się na wieść o tym, że orki są w pobliżu. I gdy zrozumie, że nie mamy zamiaru zrobić jej krzywdy.
- Detlef von Halbach - przedstawił się. - Orki są w pobliżu i lepiej ich nie wołać, bowiem jest ich dość dużo. Możesz nam powiedzieć, co robiłaś w tej krypcie?
Zebedeusz spojrzał na szlachcica jak na ..idiotę. Khazadka, która powołala się na mrocznego Boga.. i szlachcic, który chciał ją oszczędzić. Zebedeusz milczał, uśmiechając się tylko tępo, bowiem reakcja szlachcica była specyficzna. Na razie nie wchodził w paradę szlachcicowi, bowiem ten może miał w zanadrzu jakiś fortel.
Kiedyś miało okazję zapoznać się z jednym dziełem znanego uczonego, Nathanusa z Nuln, którego dzieło “Wiedz że coś się dzieje” utkwiło mu w pamięci, gdyż został wspomniany w nich Hashut, który to nie należał do tych “miłych” bóstw, które sławiły by miłość i pokój na świecie.
Tak więc żak odszedł kilka kroków do tyłu mrucząc:
- Zawsze można nakarmić ją zupą ze spaczenia lub..wymienić się z orkami. Ona za świecidełko - rzekł to tak że tylko jego towarzysze mogli to usłyszeć
Dodał zaraz zwracając się do khazadki:
- Wybacz me maniery.. nic Ci nie grozi, pospieszyłem się z osądem.. - skłamał jej prosto w oczy, licząc że mu uwierzy
Wojowniczka nieco się rozluźniła jednak dla pewności wykonała dwa kroki w tył, cały czas groźnie i nieufnie patrząc na żaka. Widać było po niej, że nawet taka chwila bitewnego skupienia stanowiła dla niej ogromny wysiłek.
- W krypcie... - Przesunęła swój wzrok z Zebedeusza na Detlefa i nie przedstawiając się zaczęła cicho. Na moment przystanęła z wypowiedzią, jednak po chwili ją kontynuowałą. - W krypcie protestowałam przed jej grabieniem. Potem nagle wy mnie nieśliście. - Odpowiedziała zwięźle cały czas obserwując stojących przed nią.

Knut nie znał imienia boga, jakiego przyzwała krasnoludka. Nijak nie kojarzył go więc z chaosem, a do samej kobiety odnosił się ze zwykłą chłopską nieufnością.

- Ale jakie grabienie? Kto grabił? I co to te trupy? I czego się boi? Przecie my cię ocucil, jakbyśmy chcieli mordować, tobyśmy chyba nie cucili, eee?
Słowa Knutra nie uspokoiły krasnoludki do końca. Wciąż była niepewna, wciąż ostrożna, raz po raz gniewnie spoglądając na Zebedeusza.
- Trupy? Pewnie mówisz o mych sługach... O Grimnirze! Nie żyją, wszyscy nie żyją? - Głosem pełnym rozpaczy patrzyła na Szłomnika, choć temu wydawało się iż jest on jakby udawany. - Oni byli żołnierzami mego męża, spadkobiercy tego miejsca.
 
AJT jest offline