Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2012, 21:22   #72
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Kiedy Amerykanin zobaczył zaszlachtowane konie chciało mu się wyć. Najpierw śmierć jednego łowy i porwanie następnego, a zaraz potem śmierć kolejnego i przemiana w wampira. Duchy mają jednak poczucie humoru. On wyszedł z tego cało, ale za to wszystko dookoła wydawało się walić mu na głowę. Dlatego właśnie działał sam. Ryzykował wtedy tylko sowim życiem.
Był też na siebie wściekły że wcześniej nie zauważył, że Drucill'a jest ranna. Wszedł do wozu i po zabraniu swojej torby zaczął przeszukiwać wszystkie zakamarki. Znalazł sporo rzeczy, a przed wszystkim dwa koce i zestaw opatrunkowy. Te dwa ostanie w tym momencie najbardziej praktyczne.
- Lady Drucilla, jeśli pani pozwoli opatrzę pani ranę - powiedział podchodząc do dziewczyny. - Proszę mi wybaczyć że nie zareagowałem wcześniej i mam nadzieję że nie jest pani mocno przywiązana do tej sukni.
By dokładnie obejrzeć ramie musiał rozciąć resztę rękawa, a zwisające kawałki odciąć by nie przeszkadzały mu w zakładaniu opatrunku. Wszechmogący jeden tylko wie ile razy opatrywał swoje, czy czyjeś rany. Doświadczenie sprawiało iż był w tym dość dobry.
Gdy skończył czyścić ramię damy i zakładać opatrunek wykorzystał jeszcze kawał bandaża do zrobienia temblaka. Poradził jeszcze ruszać ręka jak najmniej i zajął się świeżo upieczoną wampirzycą.
- Świtało słoneczne cię nie zabije, ale może poparzyć, tak jak osobę o bardzo jasnej skórze. Wiec aby tego uniknąć...
Zdjął swój płaszcz i zarzucił go na ramiona Beatrice. Ściągnął też swój kapelusz i założył go na głowę damy.
- Podstaw kołnierz, tak aby osłaniał kark. Trzymaj głowę pochyloną i nie patrz do góry, bo podrażnisz sobie oczy. Jeśli Słońce zacznie ci mocniej dokuczać mamy jeszcze koce. Zrobię z nich dla ciebie płaszcz. A ty! - Nikko zwrócił się do Alexandra. - Pomożesz mi pozbierać wszytko co może się przydać. My dwaj będziemy to wszystko nieść. Ja mam swój worek, a ty będziesz niósł resztę zawiniętą w koc. Pokaże ci jak to zrobić, potem przywiążę rzemień, by wygodnie to nieść na plecach.
Nicholas spojrzał w stronę drogi obliczając ile im zajmie dotarcie do miasta. Wyszło mu jakieś sześć godzin biorąc na poprawkę kto będzie maszerował. Przy odrobinie szczęścia spotkają kogoś po drodze, a wtedy...
- Dobra, przed nami jakieś kilka godzin drogi - odezwał się ponownie Łowca. -Możemy kogoś spotkać po drodze, a to oznacza że całą broń trzeba schować. Pod ręką może zostać tylko to co można trzymać nie na widoku. Może uda nam się załapać się na podwózkę, ale tylko wtedy jeśli będziemy wyglądać w miarę normalnie. Ogólna wersja zeznań jest taka - zostaliśmy zaatakowani przez zbójów, konie się spłoszyły, ale ja i Alex ich przegoniliśmy. Tak też została ranna panna Drucilla.
Tempu ustala najsłabszy, wiec pani Drucilla idzie z przodu obok mnie. Dalej pani Beatrce, a Alexader zamyka pochód. Masz mieć oczy dookoła głowy, stanowisz tyloma straż. Nie będzie łatwo, ale Wszechmogący dał nam wszystkim po dwie nogi, więc ich używajmy.

Nikko zostawił sobie po jednym noży w każdym bucie, a colta, naładowanego i zabezpieczonego schował z pasem do swojej torby. Trochę dziwnie się czuł bez znajomego ciężaru płaszcza (powyciągał ze schowków swoje ukochane ostrza) i kapelusza z którymi praktycznie się nie rozstawała. No, ale musiał się poświecić. Koszula i kamizelka w zupełności powinny wystarczyć. Buty miał wygodne, w sam raz do jazdy konnej lub marszu. Był trochę niewyspany, ale miał jeszcze spory zapas sił. W końcu to nie jest pierwsze w jego życiu polowanie, a już na pewno nie pierwsza nieprzespana noc.

Gdy już skończyli się przygotowywać do wymarszu zwrócił się jeszcze do rannej dziewczyny.
- Jeśli poczuję się pani słabo, lub nie biedzie mogła iść, proszę mówić natychmiast. Zrobimy postój. W razie potrzeby mogę nawet panią ponieść
Spojrzał jeszcze z zaniepokojeniem na Beatrice. Wyglądało na to, że trzyma się nieźle, ale dzień się dopiero zaczynał. Kryzys przyjdzie pewnie gdzieś koło południa. Nikko modlił się w duchu o pochmurne niebo dzisiejszego dnia.
- Beatrcie - zwrócił się do damy po imieniu. - Powiedz mi jeśli się coś zmieni. Nie czekaj, mów od razu, to pomorze wszystkim. Jeśli ktoś obcy będzie pytał powiedz że masz delikatną skórę i słońce ci szkodzi.
-No to jak mawiał mój ojciec - Ruszamy, proszę szanownej wycieczki!
Nie wspomniał oczywiście że to raczej zgryźliwe powiedzonko zarezerwowane było dla elegancików, którzy wynajmowali Solomona Zonda do wycieczek poza tereny miejsce i polowania. Ile emerytowany Łowca miał zabawy z państwem z wielkiego miasta! Oczywiście wszytko robił tak, by samemu wyjść na aniołka, a resztę zwalić na nieprzyjazną florę i faunę.
Nikko uśmiechnął się do swoich wspomnień. Dobry humor mu się przyda. To będzie długi dzień.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 26-06-2012 o 21:28.
Dragor jest offline