Cynis Juugo
CHERAK, Siedemnasty Dzień Miesiąca Zstępującej Wody
przedpołudnie
To był zły dzień. Już od samego początku, czyli od momentu, w którym na polecenie Dwudziestu Gromów służący – Głaz i Kamyczek – przywieźli coś na wozie. Z okien rezydencji trudno było dostrzec coś prócz płótna, którym przysłonięty był ładunek. Ale najwyraźniej sprawa była ważka, bo wnet przed paniczem Cynis zjawiła się Sokolica z prośbą o inspekcję wozu.
***
Pakunek strasznie, obrzydliwie cuchnął.
Juugo miał przeczucie, że wie co jest na wozie pod płachtą. Zacisnął zęby, skinął głową...
Ledwo poznał twarz Polnego Kwiatu. Płowe włosy zlepiała w kołtuny skrzepła krew, nadając im rdzawą barwę. Niżej nie było lepiej. Gdy szarpnięcie płótna ukazało twarz, Cynis aż syknął z obrzydzenia. Skóra była potwornie opuchnięta, a gdzieniegdzie – obok plam pośmiertnych – widać było sine ślady po biciu. Prawego oczodołu prawie nie było widać spod nabrzmiałej opuchlizny. A tuż przy oku część skóry była czarna, zwęglona. Najwyraźniej oko na koniec wykapano. Podobnie było z drugim.
Reszta twarzy – od oberżniętego ucha po bezzębne, rozcięte w wielu miejscach usta – również nosiła znamiona katorgi... a oprawca miał najwyraźniej poczucie humoru, bowiem jakimś nożem poszerzył jej uśmiech.
Więcej już wiedzieć nie trzeba było. Oglądanie swędzącego śmierdzącego spalenizną, krwią i uryną trupa nic już pomóc nie mogło.
-
Znaleźli ją tak. Rankiem, na targowisku mięsnym – szepnął jego guwener, podczas oględzin zdążył zająć miejsce za plecami Juugo -
Pracowała dla kogoś wcześniej. To musi być jakaś zemsta – prawie że wysyczał. Widać było, że starzec ledwo tłumi wstrząsający nim gniew.