Na miejsce zbiórki dotarł jako jeden z pierwszych. Przywitał się z tymi, którzy przybyli wcześniej i zajął miejsce po prawicy Orika, swego rówieśnika. Czekając na spóźnialskich, przestępował jedynie z nogi na nogę, zagryzając wargi. Był to jeden z jego nawyków. Kiedy tylko jedna z licznych ksiąg jego ojca zainteresowała go, zęby momentalnie odnajdywały prawy kącik jego ust, a długie palce wędrowały w stronę kruczej czupryny, mierzwiąc ją i doprowadzając do stanu zwanego przez niektórych twórczym nieładem. Kochał czytać i dowiadywać się nowych rzeczy, pochłaniając zapisaną wiedzę ciemnozielonym spojrzeniem. Teraz jednak pozostawiał to wszystko za sobą, by wraz z innymi udać się w poszukiwaniu przygód.
- Czy każdy jest gotów wyruszyć ku przygodzie? Wzięliście prowiant? Koce? Mocne ubrania? - zapytał się Orik.
Aaron wziął wszystko co uważał za niezbędne przy wyprawie. Torba wisząca na jego ramieniu pełna była przeróżnych maści, bandaży i składników alchemicznych. Również przy jego specjalnym pasie znajdowały się fiolki z przeróżnymi miksturami, które zwędził, opuszczając dom. Przy lewym biodrze natomiast wisiał długi sztylet, przysłonięty teraz długim, ciężkim płaszczem, którym alchemik był owinięty.
- Zgadzam się z Orikiem. - Aaron odezwał się, korzystając z chwili ciszy. - Rzeka stanowi jedyne rozsądne wyjście. Góry są trudne do przebycia nawet dla doświadczonych podróżników, więc nie łudźmy się, większość z nas skończyłaby ze skręconym karkiem. Bór natomiast jest królestwem naszej matki natury, jednak próżno w nim szukać matczynej miłości. Zgubilibyśmy się i zaczęli krążyć wkoło, kończąc jako wieczerza dzikiej zwierzyny. Przy rzece natomiast grozi nam niewiele. Parę dni drogi na południe i dotrzemy do jakiejś osady. Żadne z nas nie opuściło wcześniej Idleville, mądrze by więc było poszukać wiedzy o świecie, który na nas czeka.
Kończąc swój wywód, odetchnął głęboko i zerknął na blondyna obok. Byli najstarszymi z całej grupy i najprawdopodobniej najrozsądniejszymi, co potwierdziły ich słowa na temat celu wyprawy. Aaron zastanawiał się, czy Orik również uważał, że obowiązek dbania o młodszych spoczywa na ich barkach. Znając go, najpewniej tak było. To pewnie im przyjdzie mediować w sporach i znajdować złoty środek, nie wspominając o tym, że Aaron będzie też łatać rany i nastawiać kości, jeśli będzie taka potrzeba. Jednak nie narzekał. Wszak był to jeden z dwóch powodów, dla których zdecydował się wyruszyć z nimi.
__________________ "Information age is the modern joke." |